17 Jan 2017

4. Odake

„Po kilkunastu dniach oficjele zgodnie wydawali wyrok w sprawie śmierci mieszkańców: niezidentyfikowana plaga.
Panienka Hanami bez przerwy opłakuje zmarłych, zwłaszcza swoją rodzinę.”
Yamada Taro

Tuż po opuszczeniu Konohy, Temari zaczęło dręczyć dziwne przeczucie. Nie miewała go zbyt często. Ba, na palcach jednej ręki mogła policzyć ile razy doświadczyła go w swoim życiu, ale nie potrzebowała więcej by wiedzieć, że nie zwiastuje to niczego dobrego. Ostatnim razem gdy tak się czuła Gaara został porwany przez Akatsuki.
Z każdym przebytym kilometrem, starała się odsunąć od siebie czarne myśli, ale pomimo starań, trudno było nie popadać w paranoję. Musiała dostać się do Suny jak najszybciej, by przekazać wszystkie informacje, jakie uzyskała od Sakury i Hokage, braciom.
Kiedy po zaledwie dwudniowej wędrówce przekroczyła bramę Suny wzięła głęboki wdech. Czuła w kościach jakby lada moment coś miało się wydarzyć. Jakby na potwierdzenie jej obaw gęste, czarne chmury pojawiły się na niebie niczym omen, niewróżący nic dobrego.
Mieszkańcy wioski wydawali się nie podzielać jej lęku. Niezrażeni nagłą zmianą pogody, toczyli swoje codzienne życie jakby nigdy nic. Natomiast w Temari niepokój rósł w zastraszającym tempie.
Zdecydowanym krokiem przemieszczała się pomiędzy kolorowymi straganami w kierunku siedziby Kazekage. Bacznym wzrokiem obserwowała mieszkańców, analizując każdy ich ruch. Jedni byli pochłonięci sprzedażą rozmaitych produktów - owoców, warzyw, mięsa…, wszystkiego co tylko było dostępne. Inni, podobnie jak ona, przechadzając się uliczkami, dyskutowali pomiędzy sobą. Dzieci biegały pomiędzy stoiskami, ganiając się nawzajem, albo po prostu wygłupiając się. Wszystko wydawało się być zwyczajne, takie jak zawsze. Nawet starsza kobieta imieniem Mizuki, która od lat codziennie o tej samej porze porządkowała swój ogród i dziś oddawała się tej czynności. Miasto tętniło życiem, nieświadome nadciągającego zagrożenia.
Uwadze Temari nie umknął jednak fakt, że zwiększono liczbę stacjonujących w wiosce i na murach shinobi. Nawet ze znacznej odległości dostrzegała ich napięte mięśnie, uważny wzrok, jakim obserwowali najbliższe otoczenie i ten ich skonsternowany wyraz twarzy. To utwierdziło ją w przekonaniu, że coś jest na rzeczy. Coś, o czym nie poinformowano jeszcze cywilów.
            Przyśpieszyła kroku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w biurze Kazekage. Miała tylko nadzieję, że zastanie tam Gaarę. Jej młodszy brat jako jedyny był w stanie przedstawić jej dokładnie z czym maja do czynienia. Im bliżej siedziby Kazekage była, tym większe odczuwała napięcie. Jej szybki krok, nagle zamienił się w bieg. Nie potrafiła dokładnie powiedzieć, co zaniepokoiło ją na tyle, by przyspieszyła kroku. Jednak jej instynkt, kazał jej biec, a ona nauczyła się, żeby ufać swojej intuicji, bo jeszcze ani razu jej nie zawiodła.  
            W pośpiechu wbiegła do budynku, spanikowanym wzrokiem rozglądając się po głównym gmachu budowli, w poszukiwaniu odpowiedzi na nękające ją pytania.
            Czy to Gaara?
            Kankuro?
            Kolejna próba zniszczenia Suny?
            Przeskakując co drugi schodek pokonywała kolejne kondygnacje, zmierzając ku pomieszczeniu, w którym miała nadzieję zastać któregoś z braci.
            — Temari!
            Przystanęła w połowie schodów i obejrzała się za siebie. Odetchnęła z ogromną ulgą. Dawno już się tak nie cieszyła na widok starszego brata. To jednak nie pomogło jej odegnać, tego przeklętego uczucia, które towarzyszyło jej od kilku dni. 
            — Gdzie jest Gaara? — Starała się ukryć swoje zaniepokojenie, ale po wyrazie twarzy Kankuro wiedziała, że od razu ją przejrzał.
            — W gabinecie  — powiedział, wspinając się tuż za nią. Ton głosu jakiego używał, jeszcze bardziej utwierdzał ją w przekonaniu, że coś musiało się wydarzyć. Zamiast niepotrzebnie tracić czas na dociekania, od razu skierowała się do biura młodszego brata.
            Gaara nie był sam. Jednak gdy tylko jego rodzeństwo wkroczyło do owalnego pomieszczenia cała jego uwaga przeniosła się z oficjeli na Kankuro.
            — Jaki jest ich stan? — zapytał.
            Temari spoglądała badawczym wzrokiem na Kazekage, który równocześnie był jej najmłodszym bratem. Przez ostatnie lata Gaara wydoroślał jeszcze bardziej niż za czasów Wielkiej Wojny Shinobi. Czasami przyłapywała się na głupich myślach, co by się stało z nimi wszystkimi, gdyby Bestia siedząca w nim ponad dziesięć lat temu, przejęła nad nim bezwzględną kontrolę. Albo gdyby Chiyo nie poświęciła dla niego swojego życia. Wątpiła by świat jaki teraz znała, w ogóle istniał. Naruto dokonał wiele, tak samo jak i Gaara. Lecz ani jeden, ani drugi nie zaszedłby tak daleko, bez wzajemnego wsparcia.
            — Zły.
            Widząc jak Gaara zaciska palce dłoni w pięść, Temari wstrzymała oddech.
            — Nikt nie wie jak im pomóc Gaara. Nasi medycy są bezradni. Jest jeszcze gorzej niż ostatnio. — Ton Kankuro natomiast sprawił, że na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
            — Co się stało? — zapytała spokojnie.
            Nie chciała dłużej debatować i spekulować z samą sobą o to, co mogło zajść. Chciała poznać jak najszybciej fakty, by móc w jakiś sposób pomóc. Nawet jeśli ta pomoc miałaby okazać się minimalna.
            Nic jednak nie mogło jej przygotować na to, co mieli jej do powiedzenia bracia. Pilnie potrzebowali medyka. Pilnie potrzebowali Sakury, albo Tsunade. Nie spodziewała się, że sprawy mogą się aż tak bardzo skomplikować. Jedyne wyjście jakie mieli to skontaktowanie się z Naruto. A biorąc pod uwagę obecną sytuację z komunikacją pomiędzy wioskami, oznaczało to ogromne ryzyko. Pytanie tylko czy warto było je podjąć?
            — Dowiedz się czy technicy są w stanie nawiązać bezpieczne połączenie z Konohą. Muszę czym prędzej skontaktować się z Naruto. — Kankuro nie trzeba było mówić dwa razy. Od razu wyszedł z gabinetu, chcąc jak najszybciej wykonać polecenie młodszego brata.
            Czy to ma coś wspólnego z próbką, o której przebadanie Kankuro prosił Sakurę? - zapytała.
            Dwójka doradców Kazekage rozłożyła bezradnie ręce.
            — Niczego nie możemy być pewni. Ciężko jest nawet spekulować cokolwiek — odezwał się Mizashi, który tuż po Kankuro był najważniejszym doradcą jej brata. — Nasza drużyna zaczęła przejawiać niepokojące objawy dopiero po powrocie z misji. Drużyna z Konohy jaką nasi ludzie znaleźli w nocy, była skatowana. Wygląda jakby stoczyli ostrą walkę. Nic nie wskazuje by te sprawy były ze sobą powiązane, ale z drugiej strony wszystko ostatnio jest podejrzane. Łącznie z włamaniem do systemów operacyjnych każdej z wiosek.
            Temari opadła na sofę. Była bezradna, tak samo jak i oni.
            — Sakura coś znalazła? — zapytał Gaara, lustrując ją wzrokiem.
            Pokręciła głową. W obliczu obecnej sytuacji, tak bardzo chciała przekazać bratu lepsze wieści.
            — Nic. Ale jeszcze grzebie. Ta sprawa tak samo nurtuje ją, jak i nas wszystkich. Potrzebuje od Kankuro dodatkowych informacji.
            Gaara zamyślił się na chwilę.
            — Tym bardziej musimy wznowić kontakt telefoniczny z Konohą — mruknął pod nosem.
            Tu Temari nie mogła się z nim nie zgodzić. Obecna sytuacja przyczyniła się tylko do odizolowania od siebie Pięciu Wiosek. W obawie przed wyciekiem ważnych informacji kontakt został tymczasowo wstrzymany. Shikamaru ciężko pracował nad przywróceniem wszystkiego do pierwotnego stanu. Wierzyła, że uda mu się przywrócić komunikację między Suną a Konoha, ze wzmożonymi środkami bezpieczeństwa. Shikamaru był geniuszem, który potrafił rozwikłać każdą zagadkę, to tylko kwestia czasu aż rozwiąże nękający ich problem.
            Kankuro wleciał do gabinetu niczym huragan.
            — Dzwoń! — powiedział pośpiesznie. — Shikamaru nawiązał kontakt z technikami. Udało im się ustawić bezpieczną linię, ale nie znając wroga nie jesteśmy pewni na jak długo to połączenie będzie bezpieczne — wyjaśnił, podczas gdy Gaara wybierał numer Naruto.
            Temari oparła łokcie na kolanach, jednocześnie podpierając twarz na dłoniach. Wszyscy łącznie z nią wsłuchiwali się uważnie w rozmowę pomiędzy dwoma Kage. Naruto nie brzmiał najlepiej, kiedy Gaara poinformował go o odnalezieniu w stanie krytycznym Konohańskiej drużyny. Uzumaki westchnął. Obaj z Gaarą w związku ze swoją posadą nosili na barach ogromny ciężar. To na nich spoczywała odpowiedzialność za kraj, ale i przeprowadzenie rozmów z rodzinami podlegających im shinobi. Obowiązek ten nie należał do przyjemnych, zwłaszcza gdy nie miało się dobrych wieści.
            — Nasi lekarze nie dają im zbyt dużej szansy, Naruto. — Temari widziała z jaką trudnością jej brat wypowiedział te słowa. — Ich stan jest krytyczny. Nie wiem nawet, czy gdybyś wysłał Sakurę, to czy zdążyłaby dotrzeć na czas.
            — Nie ma jej w wiosce. — Słowa Naruto zdziwiły ją najbardziej. Pamiętała ich ostatnią rozmowę na kilka godzin przed tym jak opuściła Konohę. Sakura była zdeterminowana by dojść do sedna sprawy związanej z tajemniczymi objawami, które doprowadziły do śmierci shinobi z Suny. Mówiła, że będzie czekać na jej powrót; na nowe informacje jakie miała zdobyć od Kankuro na temat nieżyjących już shinobi.
            — Zaginęły nam dwie drużyny. Wysłałem dwie grupy poszukiwawcze, w dwa różne zakątki. Jedna z drużyn która zaginęła, była niedaleko Suny, posłałem tam oddział Kiby. Druga znajdowała się w podobnej lokalizacji, co…
            — Nasza drużyna — dokończył za niego Gaara, pomijając los feralnej drużyny — Wysłałeś ją tam specjalnie.
            — Dokładnie. Jeśli ktoś ma tam coś znaleźć, to tylko ona. Plus jeśli odnajdą drugą zaginioną drużynę w podobnym stanie co wy, to się im przyda.
            Gaara skinął porozumiewawczo. Na miejscu Naruto postąpiłby tak samo.
            — Wyśle swoich ludzi w ich stronę. Tak na wszelki wypadek.
            — Dzięki.

~***~

            Zmęczonym wzrokiem rozejrzała się po pogrążonym w ciemności obozowisku. Widziała zaledwie zarys dwóch, leżących koło niej sylwetek. Jednak mimo ogłuszającej ciszy, wiedziała, że żaden z nich nie śpi. Po usłyszeniu o Lesie Samobójców wątpiła by chcieli ryzykować. To, że należeli do grona shinobi nie oznaczało, że przestali być też ludźmi.
            Mimowolnie spojrzała w stronę skupiska gęsto rosnących drzew, jakie otaczały ich  z każdej strony. Było ciemno. Jak na jej gust, zbyt ciemno, ale mógł to być objaw jej paranoi. Wmawiała sobie, że nie ma powodów do paniki, w końcu byli względnie bezpieczni spowici przez mrok nocy. Co innego, gdyby zdecydowali się na rozpalenie ogniska, wtedy byliby jak kaczki wystawiające się na odstrzał. Nie byli pewni czego mają się obawiać. Jednak biorąc pod uwagę dwie zaginione drużyny z Liścia i to, co stało się z grupą z Suny, woleli zachować szczególną ostrożność, nawet jeśli oznaczało to odmrażanie sobie tyłka i niekontrolowane napady paniki.
            Bez przerwy nasłuchując obróciła się na plecy, wzdychając przy tym lekko. Nienaturalna cisza nie dawała jej spokoju. Wszystko zdawało się być nie tak. W konsternacji niedelikatnie przygryzła dolną wargę. Znajdowali się w lesie, w dodatku na nieznanej sobie pozycji, ale i tak nie wyjaśniało to, dlaczego nie słyszeli ani nie widzieli żadnej leśnej fauny. Nawet robaczka.
            — Śpij — odezwał się szeptem Kira.
            Wcześniej nie wydał z siebie żadnego dźwięku, jednak była mu wdzięczna za przerwanie tej bierności. Ta krótka wypowiedź zdołała uspokoić jej nerwy.
Nie straciła słuchu.
            Przechyliła głowę w bok, wpatrując się w zarys jego sylwetki. Ostatnio nie potrafiła zrozumieć ani siebie, ani swoich czynów, czy też uczuć. Tak, jakby za każdym razem, kiedy wydawało jej się, że nie panuje nad swoim życiem, ktoś za pomocą czarodziejskiej różdżki sprawiał, że odnajdywała spokój w obecności Kiry. Raniąc przy tym zarówno siebie, jak i jego.
            — Zauważyłeś coś niepokojącego?
            Słysząc jak wypuszcza z ust większą ilość powietrza, zaczęła podnosić się na łokciach. Pomimo ogarniającej ich ciemności dojrzała jak Kira pokręcił głową.
            — Ale to nie oznacza, że wszystko jest w porządku.
            Nie mogła się z nim nie zgodzić. Nawet jeśli oboje podzielali swoje obawy, to i tak do poranka nie mogli się nigdzie ruszyć. Czerń nocy spowijała wszystko, niczym całun, sprawiając, że ciężko było dostrzec siebie nawzajem, a co dopiero przeszkody, jakie mogli napotkać ruszając w dalszą podróż. W dodatku nie mogli mieć pewności, że nieprzyjaciel nie radzi sobie w ciemności lepiej niż oni, ani, że nie zna tego terenu. Bezpieczniej było pozostać na miejscu.
            — Zbieramy się tak szybko, jak tylko słońce zacznie przedzierać się pomiędzy tymi przeklętymi konarami — powiedział wyraźnie poirytowany siadając niedaleko niej.
            Sakura skinęła w zamyśleniu głową, odliczając tylko godziny do poranka. Na ich szczęście nie musieli już długo czekać. Przypuszczała, że zostało im niecałe trzy godziny do wschodu słońca.
            — Teraz ty trochę odpocznij. Ja przejmę warte — oznajmiła nagle, zrywając się z zimnej, wilgotnej gleby.
            Skoro Naruto postanowił wysłać ich na tą samą misję, oznaczało to, że byli tymczasową drużyną.
            — Nie oddalaj się nigdzie. — Machnęła jedynie ręką w odpowiedzi. Nie musiał tego mówić. Głupotą byłoby wychylać chociaż nos poza obręb ich małego obozowiska.
            Przytłaczała ją ta cisza. Jakby byli w czarnej dziurze, która skrupulatnie pochłaniała każdy, nawet najmniejszy dźwięk.
            Nie mogła się już doczekać momentu, w którym wreszcie będzie mogła poczuć jasne promienie słońca na swojej twarzy. Z jakiegoś powodu wydawało jej się, że wraz ze wschodem słońca wszystkie ich niepokoje znikną. Ale przed nimi stało o wiele ważniejsze zadanie – musieli znaleźć zaginioną drużynę i przede wszystkim dowiedzieć się, gdzie dokładnie się znajdują. Nie chciała wierzyć w bajki o Lesie Samobójców. To były tylko wyssane z palca brednie, wymyślone tylko i wyłącznie po to, by dzieci nie zapuszczały się samotnie w las. Przynajmniej tak sobie to teraz tłumaczyła.
             Stanęła pomiędzy dwoma drzewami wbijając swój wzrok w przestrzeń przed sobą. Ciemność. Głucha, niebezpieczna ciemność. Przełknęła ślinę, czując jak drobne włoski na jej ręce stanęły dęba. Miała złe przeczucie. Kątem oka spojrzała przez ramię za siebie. Trójka jej towarzyszy nie poruszyła się nawet o centymetr. Sakura odetchnęła cicho, próbując jeszcze bardziej wyostrzyć swój wzrok. Zdecydowanie przydałaby im się pomoc w postaci członka klanu Hyuga, władającego Byakuganem. Od razu by wiedzieli, czy ktoś czaił się niedaleko nich, czy to tylko była ich głupia wyobraźnia.
            Nagle, jak na zawałowanie usłyszała nieopodal siebie szelest. Jej serce przyśpieszyło niekontrolowanie, a ona sama wstrzymała oddech. Nie było wiatru, ale dla pewności naśliniła pośpiesznie wskazujący palec i uniosła dłoń ponad siebie. Nie czując żadnego podmuchu, obróciła się w stronę obozowiska, chcąc czym prędzej zaalarmować resztę drużyny. Ale wnet zamarła w miejscu.
            Nie było ich.
            Nie było niczego, oprócz gęstej mgły.
            Poderwała się do krótkiego biegu, mając nadzieję, że to tylko jej wzrok płata jej figla. Lecz ich rzeczywiście nie było. Cała trójka zniknęła bez śladu.
            Jeden oddech. Drugi.
            Genjutsu.
            Złożyła ze sobą palce dłoni, zebrała w sobie odpowiednią ilość chakry i szepnęła cicho kai.
            Nic się nie stało.
            Mgła, która ją opatulała, wydawała się jeszcze bardziej zgęstnieć. Ani Kira, ani Bunta ani Arata się nie pojawili. To nie była iluzja.
            Ostrożnie zaczęła obracać się wokół własnej osi, próbując cokolwiek dostrzec. Ponownie usłyszała szelest liści. Tym razem znacznie bliżej. Nie tracąc czujności, wyciągnęła z kieszeni swoje skórzane rękawiczki, które pospiesznie nasunęła na dłonie. Nie rozumiała co się stało i gdzie zniknęła reszta drużyny. Jej serce dudniło w klatce piersiowej, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć.
            Sakura musiała przyznać, że już dawno nie znajdowała się w tak nieciekawej sytuacji. Jedyne sensowne wytłumaczenie jakie przychodziło jej na myśl, to genjutsu, jednak każda próba rozproszenia iluzji nie działała. Po za tym, nie potrafiła zrozumieć kiedy i jak w nie wpadła.
            — No dobra — szepnęła pod nosem z rozsierdzeniem. — Skoro chcesz się tak bawić, wchodzę w to. — Zaczesała luźny kosmyk różowych włosów za ucho, po czym spojrzała ponad siebie.
            Niebo, mimo iż nadal było ciemne, wydawało się o kilka odcieni jaśniejsze niż kilka minut temu. Mogło to oznaczać tylko jedno – świtało. O ile nie była to kolejna iluzja. Nie była pewna, czy wciąż może wierzyć swoim zmysłom.
            Wspięła się na najbliższe drzewo, chcąc lepiej określić swoje beznadziejne położenie. Szelest ucichł równie niespodziewanie, jak się pojawił. Znów otaczała ją czerń i ogłuszająca cisza. Kiedy nie sądziła, że sytuacja może stać się jeszcze bardziej dziwaczna, do jej nozdrzy doszedł swąd. Pociągnęłam nosem dwa razy, a następnie przyłożyła dłoń do ust. Nie miała wątpliwości, że był to smród rozkładających się ciał. Tak głupio jak to brzmiało, ostrożnie zaczęła podążać za zapachem, który przyprowadzał ją o mdłości. Kompletnie nie wiedziała, w którym kierunku biegła. Nie wiedziała czy to była północ, południe czy może wschód. A przede wszystkim, nie wiedziała jak miała później wrócić do pustego obozowiska. Przeklinała w myślach Naruto, który postanowił w środku nocy wyciągnąć ją z ciepłego łóżka, po to by teraz błądziła po lesie w poszukiwaniu trupów. Wielokrotnie stykała się już ze śmiercią i ciałami, ale teraz nie chciała nawet myśleć kogo może zastać gdy tylko dobiegnie tam gdzie zaprowadzi ją własny węch.
            Jej serce zamarło. Dystans jaki przebiegła nie wydawał jej się duży, ale to również mogło być zwykłym złudzeniem. W obecnej chwili niczego nie mogła być pewna, oprócz tego, że znalazła się w epicentrum, z którego dochodził nieprzyjemny zapach. Nie miała większego wyboru, zakrywając dłonią usta zeskoczyła na ziemię prosto w objęcia gęstej mgły. Jeszcze jakiś czas temu wydawało jej się, że zaraz zacznie świtać.
            Tym razem wzrok nie płatał jej figla. Pomimo dziwnej, mlecznej mgły, wyraźnie dostrzegała przed sobą dwie sylwetki leżące w gęstej kałuży krwi. Nie tracąc czujności, zbliżyła się pomału do rozkładających się ciał. W normalnych okolicznościach, wnioskowałaby, że denaci bądź denatki nie żyli od kilku dni. Ale w tej sytuacji nie było nic normalnego.
            Biorąc głęboki wdech nachyliła się nad ofiarą. Trzęsącą się ręką chwyciła za kaptur i uniosła go, chcąc dostrzec zarówno twarz jak i postęp rozkładu zwłok. Jej serce ponownie przyśpieszyło, a ona sama tuż po przełknięciu śliny, zastygła na kilka kolejnych chwil. Denat nie posiadał twarzy. Nie było ani oczu, ani nosa czy też ust. Nie było niczego, co mogłoby pomóc w zidentyfikowaniu zwłok.
            Sakura kilka razy słyszała o tajemniczych ciałach bez twarzy. Raz nawet z ust samego Sasuke, który pewnego wieczoru opowiedział jej o niektórych eksperymentach Orochimaru. Ponoć gdy Sennin przejmował nowe ciało, stare zrzucał niczym wąż skórę, ale najbardziej przerażającą częścią tego procederu był fakt, że ofiara pozostawała bez twarzy. Ale to nie była robota Orochimaru. Była tego w stu procentach pewna. Wszystko wydawało się być jedną wielką zagadką. Największy szkopuł w tym, że póki co, posiadała pojedyncze kawałki układanki. Brakowało klucza, który byłby w stanie wszystko połączyć w jedną logiczną całość. 
            Zakryła z powrotem twarz denata i z ciężkim sercem zbliżyła się do drugiego ciała. Coś jej podpowiadało by nie odkrywała twarzy, by uciekała jak najdalej tylko mogła. Nic już nie pomoże zmarłym, a siebie mogła jeszcze uratować. Mimo wszystko to była jedyna okazja by móc dowiedzieć się czegoś nie tylko o zmarłych ale też o napastniku. Jednym szybkim ruchem dłoni chwyciła za szarawy, poplamiony krwią kaptur i odsłoniła twarz zmarłego.
            Od razu tego pożałowała.
            Przerażona puściła materiał, wmawiając sobie, że ją parzył. Upadła na tyłek, bez przerwy wpatrując się w trupa. Czuła jak cała krew odpłynęła jej z twarzy. Jej szczęka zaczęła niekontrolowanie się trząść, jakby temperatura nagle spadła poniżej zera. Nie potrafiła się podnieść. Nie potrafiła ponownie się do niego zbliżyć, pomimo iż chciała czym prędzej znaleźć się przy jego boku i spróbować go uratować. Wiedziała, jednak, że nie miała już czego ratować. Tego człowieka nie dało się już uratować. Ale on w porównaniu z drugim ciałem posiadał twarz. Twarz tak doskonale jej znaną. Jego oczy zostały niechlujnie wydłubane. Nos miał złamany w kilku miejscach. Całe jego lico było pokryte zaschniętą posoką.
            Nie powinno go tu być - został w Konoha. Jednak nie mogła być pewna, czy czasami Naruto i jego nie wysłał na misję.
            Szelest rozległ się ponownie. Tym razem usłyszała go wyraźniej. Rozbrzmiał ze zdwojoną siłą, w niewielkiej odległości od niej. Ktokolwiek czaił się w tym lesie, zbliżał się wielkimi krokami.
            Kimkolwiek był czuła go. Czuła tą stęchliznę; zbliżającą się śmierć.
            Podniosła się niezdarnie, chcąc czym prędzej oddalić się od ciała Sasuke.
            Nagle, ni stąd ni z owąd usłyszała huk grzmotu, a następnie nocne sklepienie zostało rozjaśnione blaskiem pioruna. W dłoniach zebrała odpowiednią ilość chakry przygotowując się na starcie z wrogiem.

~***~

            Ten krzyk Kira rozpoznałby wszędzie. Zerwał się pośpiesznie z ziemi, a tuż za nim Arata i Bunta. Wymienili się pytającymi spojrzeniami, jednak nikt nie wiedział co się dzieje.
            Sakura wrzasnęła przeraźliwie, a oni jak na zawołanie pognali za jej głosem. W trójkę byli zgodni – Sakura nie była tak daleko jak im się początkowo wydawało. Przebiegli może z kilometr i znaleźli ją. Leżała na ziemi, wrzeszcząc w niebogłosy jakby obdzierano ją ze skóry.
            Kira podbiegł do niej jako pierwszy.
            — Sakura! — krzyknął łapiąc ją za ramiona i potrząsając.
            Była w transie.
            Wiła się jakby się z kimś szarpała, wrzeszcząc przy tym bez przerwy.
            — Co się dzieje? — zapytał poddenerwowany Arata.
            — Zabierzmy ją stąd. Nie podoba mi się to miejsce — wtrącił Bunta bez przerwy rozglądając się po okolicy. — Moje robaczki szaleją.
            Kira potrzasnął Sakurą jeszcze kilka razy. Bez skutku.
            — Kira — pośpieszył go Bunta hardym tonem.
            — Moment— warknął w odpowiedzi. Jemu także nie podobało się to miejsce. Od kiedy tylko słońce zaszło, wszystko wydawało się być nie takie jak powinno. Każdy z nich miał takie same odczucia.
            Uderzył ją. Mocno.
            Arata wraz z Buntą spojrzeli na swojego dowódcę z istną trwogą. W normalnych okolicznościach Sakura oddałaby mu z podwojoną siłą, wbijając go w najbliższą skałę i robiąc z niego miazgę. Teraz jedynie zamilkła.
            Nie chcąc tracić więcej czasu Kira złapał ją mocniej za ramiona i przerzucił przez ramię.
            — Wracamy do obozu. Zbieramy rzeczy i idziemy dalej — rozporządził Kira.
            Tak jak zostało powiedziane, tak też zrobili. Od razu wyruszyli w dalszą drogę. Choć tak naprawdę nie byli pewni, gdzie dokładnie podążają. Robaki klanu Aburame nadal nie potrafiły dokładnie określić położenia czy też zwykłej północy. Na ich szczęście słońce ponownie zaczęło wschodzić. Jednak wcale nie napawało ich to optymizmem, wręcz przeciwnie. Byli pełni niepokoju, a nawet nie natrafili na żaden ślad zaginionej drużyny z Liścia.
            Będąc wystarczająco daleko od poprzedniego nocnego obozu, przystanęli.
            Kira położył Sakurę ostrożnie na ściółce, po czym odgarnął włosy z jej twarzy.
            — Jak myślisz, co się stało? — zagaił Bunta, stając przy nich wraz z Aratą.
            — Nie mam bladego pojęcia. — Chwycił za rękę Sakury, lecz ta opadła bezwładnie na ziemię. — Jedyne co przychodzi mi na myśl, to genjutsu.
            — Jeśli to genjutsu, to czy nie powinna się była już dawno obudzić? — Arata wypowiedział na głos to, nad czym każdy z nich skrycie się zastanawiał.
            Wszyscy doskonale znali umiejętności Sakury. Zwłaszcza jej zdolności w starciu z kimś specjalizującym się w iluzjach. Nie było jeszcze takiej, której nie rozproszyłaby w ciągu zaledwie kilku krótkich chwil.
            Pytanie Araty pozostało bez odpowiedzi.
            — Nie jesteśmy w stanie kontynuować poszukiwań, gdy ona jest w takim stanie — zauważył Bunta.
            Kira potrząsnął raz jeszcze Sakurą, głupio łudząc się, że to coś zmieni.
            — Podajcie mi jej plecak.
            Wyrzucił całą jego zawartość na ziemię. Jednak oprócz książek, prowiantu, kilku fiolek z jakimś antidotum, bandaży i broni, niczego nie znalazł. Ale tu nie powinien się dziwić. Chociaż łudził się, że uda mu się znaleźć w nim jakiś magiczny środek na ocucenie Sakury.
            Byli w kropce. Pod żadnym pozorem nie mogli się rozdzielić. Nawet gdyby nieśli Sakurę na zmianę, nie uda im się zajść daleko. Powrót do Konohy zdecydowanie odpadał. Pozostawała im zatem tylko jedna .
            — Odczekamy do jutrzejszego ranka. — Jeśli do tego czasu się nie obudzi, nie miał zielonego pojęcia co zrobią. Arata i Bunta skinęli głowami na znak zgody, ale dostrzegał w ich postawie niechęć do pozostania w tym miejscu.
            Nawet jemu samemu ten pomysł nie przypadł go gustu. Pierwsza noc nie przyniosła im niczego dobrego, nie chciał nawet myśleć co mogło wydarzyć się podczas kolejnej. Spojrzał na Sakurę i jej spokojną twarz. Nie dostrzegł na jej ciele żadnych poważnych ran, ani zadrapań. Jedyne co mogło świadczyć o tym, że próbowała walczyć, były ubrudzone rękawiczki na jej dłoniach.
            W myślach powrócił do wydarzeń sprzed zaledwie kilku godzin. Mógłby przysiąść, że nie minęło więcej niż piętnaście minut od momentu, w którym Sakura przejęła wartę a jej pierwszym wrzaskiem. Bez przerwy zastanawiał się co się z nią stało. Co takiego widziała? Co spowodowało ten przeraźliwy krzyk. Jeszcze ani razu nie słyszał by ktoś wydawał z siebie aż tak przerażający dźwięk.
            — Kira, patrz — Arata wskazał mu dokumenty, jakie znalazł w jednej ze starych książek, które zabrała ze sobą Sakura.
            Niechętnie zaczął przeglądać papiery, a z każdą kolejną przeczytaną stroną jego zainteresowanie rosło. Wiedział, tak jak reszta drużyny, że Naruto wysłał z nimi Sakurę nie bez powodu. Wiedzieli o drużynie Piasku, ale nie znali żadnych szczegółów.
            — Myślisz, że to ma coś wspólnego z tym, co się z nią stało?           
            Na twarzy Kiry pojawił się grymas niezadowolenia. Nie lubił sytuacji, w których było zbyt wiele niewiadomych. Wręcz ich nienawidził.
            — Nie wiemy, co dokładnie przytrafiło się zarówno tamtym jak i Sakurze. Póki co możemy tylko spekulować. Ale według mnie, to nie jest żaden zbieg okoliczności.
            Zarówno Bunta, jak i Arata przytaknęli zgadzając się ze swoim dowódcą.
            Co się właściwie z nimi stało? — zapytał Bunta.
            Kira westchnął ciężko, wiedząc, że towarzyszom nie spodoba się to, co zaraz usłyszą. Sam nie pałał entuzjazmem kiedy poprzedniej nocy Sakura uchyliła przed nim rąbka tajemnicy.
            — Początkowo nie było żadnych symptomów. Pojawiły się dopiero kilka dni po tym, jak wrócili do Suny. Objawów nie dało się jednoznacznie sklasyfikować. Żadna znana choroba nie tłumaczyła ich dolegliwości. Medycy byli bezradni. Wszyscy uczestnicy misji zmarli, niedługo po tym jak trafili do szpitala  — odparł Arata, spoglądając na papiery przez ramię Kiry.
            Żaden z nich nie chciał nawet myśleć, że i Sakurę mógł spotkać taki sam los. To ona miała rozwikłać tę zagadkę, a nie stać się jej kolejną ofiarą. Nie ważne jakie były ich relacje, chciał po prostu żeby się obudziła.
            Kira spoglądając na nieprzytomną Sakurę, zaczął nagle marszczyć brwi. Przybliżył się do niej, uważnie przyglądając się jej twarzy, szczególnie ustom.
            — Co robisz? — Zignorował pytanie Araty.
            Będąc wystarczająco blisko niej, kciukiem starł krew z kącika jej ust. Wydawała się bledsza, niż wtedy gdy ją znaleźli. Wierzchem dłoni dotknął jej czoła. Ze zgrozą stwierdził, że była lodowato zimna.
            — Rozpalcie ognisko, szybko! — polecił, a sam dłońmi starał się ją jakoś rozgrzać. Ogień przynosił ze sobą ryzyko, ale nie mieli wyboru. Albo to, albo Sakura mogła umrzeć.
            Niespodziewanie jej powieki rozchyliły się.
            Obudziła się.
            Kira natomiast dawno już nie czuł takiej ulgi, jak w tej chwili. Widząc jak zaczyna się krztusić, pomógł jej usiąść, po czym zaczął klepać ją po plecach.
            Sakura zaczęła jeszcze bardziej kaszleć. Dłonią chaotycznie zaczęła łapać się za gardo. Dopiero wtedy Kira uświadomił sobie, że tak naprawdę się dusiła.
            Arata widząc co się dzieje w pośpiechu doskoczył do nich. Objął Sakurę od tyłu i ramionami zaczął ją ściskać. Kirze nie pozostawało nic innego jak obserwować. Bezradnie i z zaniepokojeniem przyglądał się jak Sakura próbuje pozbyć się tego, co utknęło w jej krtani. Arata uciskał kilka razy na jej nadbrzusze, aż wreszcie Kira dostrzegł jak Sakura wypluwa coś z siebie.
            Ciężko oddychając opadła z powrotem na ziemię, szeroko rozszerzonymi oczami obserwując wszystkich dookoła. Była zdezorientowana, tak samo jak oni.
              Bunta, ognisko — przypomniał Arata, widząc jak Sakurą zaczyna się  trząść.
            — Co się stało? — wychrypiała.
            Shinobi wymienili się spojrzeniami.
            — A co pamiętasz? — zapytał Kira, ściągając swoją kamizelkę. Nakrył nią jej ciało, chcąc pomóc jej zachować ciepło.
            Złapała się za czoło, jakby właśnie zaczęła męczyć ją straszna migrena. Kira musiał przyznać, że nie wyglądała najlepiej. Nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie. Jej cera zrobiła się biała, pod oczami pojawiły się sińce jakby nie spała kilka dobrych dni, jej usta spierzchły, na czole perlił się pot. Wyglądała jakby spędziła kilka ostatnich dni bez jedzenia i picia, doprowadzając swój organizm na skraj wytrzymałości. Lecz w rzeczywistości, Sakura zniknęła im z oczu zaledwie na kilkanaście minut.
            — Ciała. Co zrobiliście z ciałami? — zapytała nagle, spoglądając pytającym wzrokiem na każdego z osobna.
            — Jakie ciała? — Kira, tak samo jak i Bunta i Arata nie mieli pojęcia o czym mówiła.
            — Znalazłam ciała. Cuchnęły na kilometr — powiedziała oskarżycielskim tonem, wbijając w niego swoje szmaragdowe tęczówki. — Dwa trupy — zaczęła rozwijać sentencje chwiejnym głosem. — Jeden nie miał twarzy, a drugi…, drugi… nie przypominał siebie.
            — Nikogo nie znaleźliśmy — wtrącił ostro Kira. — Byłaś w genjutsu Sakura. Kiedy cię znaleźliśmy wrzeszczałaś i wierciłaś się jak opętana. Byłaś nieprzytomna dobrą godzinę.
            Sakura nie wierzyła w jego słowa.
            — To nie było żadne genjutsu — syknęła zła. — Próbowałam to rozproszyć w nieskończoność! Więc przestań wmawiać mi, że to była iluzja! Bo nią nie była! — krzyknęła.
            Wiedziała co widziała. Wiedziała co przeżyła. Nie było mowy, by utknęła w zwykłym genjutsu. Była tego w stu procentach pewna i nie ważne jak próbowaliby jej to wybić z głowy, zamierzała obstawać przy swoim dopóki nie przekona ich do swoich racji. I basta.
            — Pamiętasz coś jeszcze oprócz ciał? — wtrącił Bunta widząc jak sytuacja pomiędzy Sakurą a Kirą staje się coraz bardziej napięta.
            Spojrzała na Aburame próbując stłumić w sobie wewnętrzną złość. Znała Kirę bardzo dobrze i nie musiała być wróżką by wiedzieć, że nie do końca jej wierzył. Niepokoiło ją to, zwłaszcza, że była aż tak pewna swojego stanowiska. Czując przeszywające zimno naciągnęła na siebie kamizelkę Kiry.
            — Usłyszałam dziwny szelest. Jakby jakieś zwierzę albo ktoś buszował w krzakach. Gdy się obróciłam w waszą stronę, nie było żadnego z was. Nasze obozowisko zniknęło mi sprzed oczu, nie było po nim śladu. Potem poczułam niemiłosierny smród. Nie mając innego wyjścia podążyłam za nim, aż natknęłam się na dwa trupy. — Wyraźnie widziała przed oczyma truchła zmarłych. Człowieka bez twarzy i sponiewierane ciało, łudząco podobne do członka jej pierwszej w życiu drużyny. Nie wiedziała tylko ile było prawdy w tym, czego doświadczyła.
            — A potem? — zapytał tym razem o wiele ostrożniej Kira.
            Sakura spuściła głowę. Za wszelką cenę starała się odszukać w pamięci odpowiedź na zadane jej pytanie, ale znajdowała tylko i wyłącznie pustkę.
            — Nie pamiętam.
            Nie były to słowa jakich się spodziewali.
            — Nic a nic? — spytał Bunta przez ramię, cały czas koncentrując się na rozpaleniu ogniska.
            Zacisnęła skostniałe dłonie na kolanach, również niedowierzając.
            — Nic — odparła z rezygnacją.
            Nie rozumiała dlaczego nic nie pamiętała. Przeczucie podpowiadało jej, że nim się obudziła musiało się wydarzyć więcej, niż mogła przypuszczać.
            — Wrzeszczałaś — wyznał nagle Kira.  — Gdy cię znaleźliśmy, leżałaś na ziemi i wrzeszczałaś.
            Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie pamiętała tego. Ale tym, co jeszcze bardziej ją niepokoiło, był brak jakiegokolwiek logicznego wyjaśnienia tej sytuacji. Skoro wrzeszczała nie tak niedawno, to jakim cudem dopiero co się dławiła? Było tylko jedno racjonalne wyjaśnienie, ale z miejsca je odrzuciła. Nie wierzyła, by któryś z jej towarzyszy, mógł od tak po prostu, wepchnąć jej coś do gardła. Znała ich aż za dobrze.
            Chwyciła za przedmiot, którym się dławiła.
            — Papier — oznajmiła zdumiona.
            — Papier? — powtórzył niemniej zaskoczony Arata.
            Delikatnie zaczęła rozwijać kulkę papieru, która jeszcze chwilę temu tkwiła w jej gardle. Ku ich zdziwieniu kartka nie była pusta. Bezosobowym pismem ktoś nakreślił na niej krótkie:
            Cuchniesz nim.
            Sakura zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc co to miało znaczyć. Odruchowo powąchała się, ale oprócz własnego potu niczego nie poczuła. Podświadomie wiedziała, że nie o ten zapach chodziło nadawcy wiadomości, ale mimo wszystko nadal nie potrafiła rozgryźć tej zagadki przez co poziom jej frustracji gwałtownie wzrastał. Zaczęła pocierać skronie w próbie zebrania myśli. Zdecydowanie za dużo piła ostatnimi czasy, bo w jej pamięci pojawiało się coraz więcej luk, których nie potrafiła sama wypełnić. Nie mogła uwierzyć, że stała się kolejną osobą, topiącą smutki w kieliszku sake. Była sobą rozczarowana. Niegdyś krytykowała swoją mentorkę za takie zachowanie, a teraz sama robiła dokładnie to samo. Jak widać historia lubiła się powtarzać.
           
            Nikt nie skomentował specyficznej treści notki, jaką otrzymała. Skupili się na obmyślaniu dalszej strategii działania. Sakura była jedyną, której nie spodobał się pomysł Kiry na opóźnienie dalszej podróży o kolejne kilka godzin. Wiedziała, że zrobił to ze względu na nią, ale nie chciała zostawać w tym miejscu dłużej niż było to konieczne. Fakt, cały czas czuła się osłabiona. W dodatku temperatura jej ciała nadal była dość niska, ale zdecydowanie nie przeszkadzało jej to w kontynuowaniu misji. Niejednokrotnie zdarzało jej się podróżować w gorszym stanie, więc przeciąganie postoju było tylko stratą czasu. Ale mimo swojej wysokiej pozycji, to nie była jej drużyna. Ostateczna decyzja należała do Kiry, co równało się z tym, że przez godzinę siedziała przy ognisku próbując się chociaż minimalnie rozgrzać.
            Podczas postoju, zaznajomiła ich ze sprawą zmarłych shinobi Piasku. Uczuliła ich na to, by w razie odnalezienia towarzyszy z rodzinnej wioski zachowali szczególną ostrożność i ograniczyli bezpośredni kontakt z nimi. Sakura zdawała sobie sprawę, że to na jej barkach spoczywała odpowiedzialność za wykrycie nieznanej infekcji, jednak problem w tym, że nie miała żadnych wskazówek jak to zrobić. Ani we krwi, ani w tkankach denatów nie wykryto powiem żadnych anomalii. Pocieszało ją jedynie to, że według Kankuro ich choroba nie była zaraźliwa, ale nie mogli brać tego za pewniaka. W końcu badania nadal trwały, a zdobyte dotychczas informacje były wciąż niekompletne. Zastanawiała się czy Temari udało się już dotrzeć do Piasku i przekazać jej wiadomości lalkarzowi, oraz czy zebrała niezbędne dane, o które ją prosiła. Zegar tykał. W tej sytuacji liczyła się każda minuta, dlatego wciąż przeklinała w myślach, że jej klon nie był w stanie dostarczyć jej archiwalnych ksiąg na czas. A wszystkiemu był winny cholerny pech. Pech miał nawet swoje własne imię. Zwał się pospolicie Sasuke Uchiha. Gdyby nie on, jej kopia zdążyłaby jeszcze ich dogonić i przekazać niezbędne materiały. Niestety tu nie mogła zrzucić na niego całej winy, ona też miała w tym swój udział. Klon był jej dokładną kopią, dlatego nie dziwiła się, że porzucił swoje pierwotne zadanie zaraz po tym, jak wyczuł obecność Sasuke w archiwum. Ciekawość zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem i szlag trafił jej cenny plan. Jakby nie miała dość zmartwień i powodów do niepokoju, wciąż nie dawało jej spokoju Amaterasu, jaki dostrzegł jej klon w spojrzeniu Uchiha.  
            — Według mapy, powinniśmy być już przy granicy z Krajem Rzeki — odezwał się nagle Bunta.
            Nikt mu nie odpowiedział. Żadne z nich nie wiedziało gdzie się właściwie znajdują, ani w jakim kierunku podążają. Jedyne czego byli pewni to, że nic tutaj nie wydawało się znajome, a robaki Aburame były bezużyteczne, po tym jak wczorajszego dnia straciły orientację w terenie.  
            Mitsukuri zmienił odrobinę pozycję, by móc spojrzeć przez ramię na Sakurę. Nadal się o nią martwił. Wyczuwała to na kilometr. Ale nie było mowy,  żeby zgodziła się na kolejny postój. Czuła się wystarczająco silna by kontynuować podróż. Pojedynczym skinieniem głowy dała mu znać, że wszystko z nią w porządku i mogą biec dalej.
            — Kontynuujemy dopóki nie zacznie się ściemniać. Wtedy zaczniemy martwić się noclegiem.
            Jak na rozkaz wszyscy odruchowo przyśpieszyli. Nikomu nie uśmiechało się spędzać kolejnej nocy w nieznanej sobie części lasu, który pod nosem nazywali przeklętym. Absurdalne było to, że każde z nich przemierzało w przeszłości trasę z Konohy do Kraju Rzeki co najmniej kilkanaście razy, a teraz nie są w stanie w ogóle określić swojego położenia. Nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Choć biegli od dłuższego czasu najszybciej jak tylko potrafili, nie tracąc przy tym ani grama czujności, krajobraz się nie zmieniał. Wciąż otaczał ich las, a szum rzeki, jakiego z utęsknieniem wyczekiwali, nadal nie był słyszalny. Sakura miała ochotę krzyczeć z frustracji. Nie podobało jej się to wszystko, zwłaszcza, że od kiedy się ocknęła, miała złe przeczucie.
             — Stójcie — zarządził nagle biegnący przodem Bunta. — Wyczuły coś. — Aburame zerknął czujnym okiem w prawo.
            Mając się ciągle na baczności, podążyli za Buntą i prowadzącymi go robakami. Wszyscy mieli nadzieję, że wreszcie nadszedł przełomowy moment w poszukiwaniu zaginionych kamratów z Liścia. Mieli dość kręcenia się w kółko po tym przeklętym terenie.
            — Co takiego? — spytał spokojnie Kira.
            Bunta skierował swój wzrok na Sakurę. — Smród rozkładających się ciał.
            To nie mógł być zwykły zbieg okoliczności. Przyśpieszyła jeszcze bardziej, wyprzedzając tym samym członka klanu Aburame.
            Kira widząc jak Sakura wyrywa się z szyku, nawet nie zaprotestował. Wiedział, że w tej chwili nic jej już nie powstrzyma. Zresztą on również chciał jak najszybciej rozwikłać zagadkę zniknięcia Sakury z obozu sprzed kilku godzin. Nie potrafił zrozumieć dlaczego nie pamiętała wszystkiego, co się z nią stało i nie dawało mu to spokoju.  Dopóki nie staną z wrogiem twarzą w twarz, nie będą w stanie określić jakimi zdolnościami dysponuje, czy też dysponują. Do tego czasu jednak nie mógł wykluczać, że ich przeciwnik posiada umiejętności wnikania do ludzkiej świadomości, a być może i manipulowania wspomnieniami.  Z tego co się orientował, takie zdolności wykazywali tylko członkowie klanu Yamanaka, ale nie kwapili się do zdradzenia wszystkich możliwości.
            — Mam nadzieję, że to nie jest pułapka — mruknął posępnie Arata.
            Kira podzielał jego zdanie. Jednak jeśli przyjdzie im walczyć, zrobią to, jak na shinobi przystało.
            — Zaraz się okaże — odparł dość pesymistycznie.
            Po krótkiej chwili, cała ich czteroosobowa drużyna przystanęła tuż przed pobojowiskiem. Smród, który wcześniej wyczuły robaki Aburame, wypełnił także ich nozdrza. Tego zapachu nie dało się pomylić z żadnym innym,  znajdowali się nieopodal rozkładających się zwłok. Jednak to nie to najbardziej przykuło ich całą uwagę. Teren na jakim właśnie przebywali, był kompletnie zdewastowany, jakby dopiero co miało tu miejsce trzęsienie ziemi.
            Spękana gleba, tworzyła teraz niemałe wyzwanie, dla cywila chcącego przejść na drugą stronę. Kira swoim ciemnym spojrzeniem starał się objąć cały teren. Zresztą wystarczył mu zaledwie moment, by wiedzieć kto był sprawcą. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
            Wziął głęboki wdech. — Sakura…
            Ale ona nie słuchała. Wyciągnęła dłoń i wskazała tuż przed siebie.
            — Tam są ciała — wyszeptała, sama nie wierząc w to, co mówiła.
            Poznała to miejsce od razu, gdy tylko tu dobiegła.
            Arata wraz z Buntą czym prędzej udali się we wskazanym przez nią kierunku. Cieszyła się, że wyrwana skarpa ukrywa ciała denatów przed ich spojrzeniem, nie miała bowiem ochoty oglądać tego widoku ponownie. I bez tego, jej mózg potrafił przywołać obraz zmasakrowanej twarzy Sasuke, jaki ujrzała kilka godzin temu. Nadal nie wierzyła, że to naprawdę on, ale nie miała zamiaru ponownie tego sprawdzać.
            — Naprawdę nic nie pamiętasz?
            Sakura parsknęła pod nosem na zadane przez Kirę pytanie.
            — Sugerujesz coś? — odparła zdenerwowana obracając się całym ciałem w jego stronę.
            — Nie bądź głupia. Spójrz przed siebie i powiedz co sądzisz o tym pobojowisku? Co ci przychodzi na myśl?
            Wiedziała do czego zmierzał i wcale jej się to nie podobało. Stała przed polem bitwy i jedyne o czym mogła myśleć, to fakt, że to jej sprawka. Wszystko na to wskazywało. Po za tym rozpoznała epicentrum swojego uderzenia, którego siła rozprzestrzeniając się jak przy efekcie domina, roztrzaskała resztę powierzchni niczym delikatną porcelanę.
            Tylko jak to jest niby możliwe, skoro od poprzedniego obozu oddalili się o dobre kilkanaście kilometrów?
            Nagle poczuła jak zaczyna brakować jej tchu. Chwyciła się za klatkę piersiową i kolanami runęła o ziemię. Nie wiedziała co się dzieje, ale miała nadzieję, że nie była to infekcja, która zabiła shinobi Piasku.
            — Sakura!
            Zacisnęła dłonie, czując jak chakra buzuje w jej organizmie z nadmiaru adrenaliny. Kimkolwiek był ich wróg, nie obawiała się go. Znajdowała się już w gorszych sytuacjach i za każdym razem wychodziła z tego. Czasami z mniejszymi, czasami z większymi obrażeniami ale w y c h o d z i ł a.
            Nie chowała się, wiedziała, że nie ma to najmniejszego sensu, skoro przeciwnik już i tak ją zlokalizował. Widziała jak zakapturza postać wolnym krokiem sunie w jej kierunku – jakby nigdzie mu się nie śpieszyło, jakby wiedział, że i tak się mu nie wywinie. Nie widziała twarzy wroga, ale za to cały czas czuła towarzyszący mu zapach stęchlizny.  
            Ponownie zaczęła kaszleć, ale tym razem nie czuła by cokolwiek utknęło w jej gardle. Miała serdecznie dość zabawy w kotka i myszkę. W momencie, w którym zauważyła na swojej dłoni wykasłaną z ust krew, nie zastanawiała się dwa razy, tylko od razu uaktywniła pieczęć na swoim czole. Jej własna chakra zaczęła opatulać ją niewidzialną powłoką, przynosząc jej tym samym natychmiastową ulgę.
            — Nic mi nie jest — powiedziała stanowczo, łapiąc się za kark i rozmasowując go.
            Nie czekając ani chwili dłużej, przegryzła niespodziewanie kciuk, po czym zaczęła układać dłonie w pieczęć.
            Niedźwiedź. Pies. Ptak. Małpa. Baran.
            — Kuchiyose no Jutsu. — Tuż po lekkim uderzeniu dłoni o ziemię, dostrzegła tak bardzo pożądaną w tej chwili czarną pieczęć. Po zaledwie sekundzie, jej oczom ukazał się ślimak mniejszych rozmiarów – dokładnie taki jakiego chciała.
            — Mam złe przeczucie Kira. — Uniosła głowę wysoko, spoglądając wprost w jego brązowe oczy. Nie widząc żadnej reakcji z jego strony, przeniosła całą swoją uwagę z powrotem na Katsuyu. Wiedziała, że dawał jej zielone światło, cokolwiek planowała. Może i on miał dziwne przeczucie, co do tego miejsca?
            — Gdzie jesteśmy? — odezwał się ślimak.
            — Nie mamy najmniejszego pojęcia — odpowiedziała z irytacją Sakura. — Potrzebujemy twojej pomocy, Katsuyu. Musisz spróbować dostać się do Konohy, albo Suny i powiadomić ich, że nie potrafimy wydostać się z tego przeklętego lasu.
            — Jak to? — zapytał Katsuyu swoim cieniutkim głosem.
            — Coś… — zamyślił się Kira. — Ktoś nas blokuje. Albo to jakaś sprytna iluzja, której nawet Sakura nie potrafi wyczuć, albo nie wiem co.
            Sakura od razu zaczęła nakreślać Katsuyi wszystko co się wydarzyło, od kiedy tylko zorientowali się, że ktoś sprytnie zmylił insekty Bunty.  
            Jej mięczak miał przekazać jednemu z Kage informację by w razie braku odzewu z ich strony do trzydziestu sześciu godzin, zwiększyć ochronę wiosek i wszcząć poszukiwania z zachowaniem najwyższego stopnia ostrożności. Nie prosiła o wsparcie, wiedziała, że może okazać się zbędne, a konkretnie nadejść zbyt późno.
            — Ale gdyby groziło ci jakiekolwiek niebezpieczeństwo uciekaj z powrotem do lasu Shikkotsu — oznajmiła stanowczo. Pomimo powagi sytuacji, nie chciała by cokolwiek się jej stało.
            Katsuyu wiedziała, że to nie były przelewki. Sytuacja w jakiej się znaleźli rzeczywiście wydawała się być nieciekawa.
            — Kira, Sakura — usłyszeli równocześnie w swoich słuchawkach głos Araty. — Chodźcie tu.
            Tuż po tym jak Katsuyu zniknęła im z oczu w gęstym lesie, podążyli w kierunku swoich towarzyszy. Arata pochylał się nad denatami i ostrożnie, w rękawiczkach dotykał poszczególnych partii ciała. Tym razem nie umknęło uwadze Sakury, że oboje zostali pozbawieni twarzy. Przełknęła ślinę w duchu dziękując, że nie musiała spoglądać po raz drugi na zmasakrowaną twarz Sasuke. Jednak niepokój nadal w niej pozostawał. Nie pojmowała co się dokładnie dzieje i dlaczego wcześniej widziała coś, co w rzeczywistości okazało się fikcją.  W dodatku nadal spierała się z samą sobą, że nie było to genjutsu.
            Tylko jeśli to nie była zwykła, sprytna i wręcz idealna iluzja, to co wtedy?
            Ignorowała spokojny głos Araty, którym ten tłumaczył Kirze obrażenia jakich doznała dwójka zmarłych. Jego opis był aż nadto skrupulatny. Wykorzystał całą swoją specjalistyczną wiedzę i nie pominął żadnych detali. Zastanawiała się jak Kira zdołał utrzymać przy tym zawartość swojego żołądka na miejscu. Podczas trwania krwawego monologu Araty, ona starała się połączyć wszystkie części układanki. Ale nic nie trzymało się kupy. Trupy jakie znaleźli nie należały do shinobi. Po co, ktoś miałby zabijać zwykłych cywili i jeszcze pozbawiać ich twarzy? Zbędny trud i najzwyklejsza strata czasu.
            Z furią obróciła się na pięcie i kolejny raz spojrzała na pobojowisko swojego autorstwa. Kopnęła w najbliższy kamyk, który potoczył się kilka metrów dalej. W myślach wciąż wracała do swojej warty, starając się przypomnieć sobie czy coś jej nie umknęło. Cokolwiek. Coś pozornie małego, błahego. Coś co początkowo wydawało się nie istotne.
            Zamachnęła się na niego, lecz ten zdążył zrobić unik. Był szybki. Niemal tak szybki jak Naruto, bądź Sasuke. Sprytnie i zwinnie uchylał się przed każdym kolejnym jej ciosem, ani na chwilę nie ukazując jej swojej twarzy. Wróg, który z początku wydawał się być niegroźny, w rzeczywistości stwarzał dla nich, dla niej prawdziwe zagrożenie. Co dziwne to nie on zainicjował walkę, lecz ona. Przeciwnik zaledwie parował jej ciosy, robił kolejne uniki, ale nie atakował bezpośrednio. Jakby ją testował, sprawdzał do czego jest zdolna. Nie podobało jej się to.
Bawił się nią.
            — Sakura. — Bunta skutecznie wyrwał ją z zamyślenia.
            — Co? — burknęła niezadowolona. Może gdyby zostawił ją w spokoju jeszcze na kilka minut, byłaby w stanie przypomnieć sobie coś więcej. Skoro jej przeciwnik zaledwie wykonywał czynności defensywne, to musiało wydarzyć się coś jeszcze. Inaczej jej obecna drużyna nie znalazłaby jej wcześniej w tak podejrzanym stanie.
            Bunta skinieniem głowy wskazał jej na rozpościerającą się przed nimi gęstwinę zieleni. Zmrużyła oczy w skupieniu przyglądając się wskazanemu przez towarzysza miejscu. Ta część lasu zdawała się bardziej matowa i znacznie rzadsza, niż ta z której przyszli. Jakby brakowało jej życia i …
            — Widzisz to? — spytał Bunta zupełnie nie zrażony jej wcześniejszym tonem.
            Widziała.
            Nacisnęła mikrofon na swojej szyi. — Kira… — cisza — Kira! – warknęła ponownie podniesionym głosem do urządzenia. Tym razem zdobyła uwagę swojego odbiorcy. — Chyba coś znaleźliśmy. Idziemy z Buntą, żeby to sprawdzić — powiedziała spokojnie.
            Odwróciła się jeszcze przez ramię by spojrzeć na Kirę. Zmarszczka na jego czole świadczyła o tym, że nie spodobał mu się jej pomysł. Rozdzielenie się, nawet na kilka krótkich minut, źle się kończyło. Zwłaszcza, że w tym wypadku miała zamiar robić za przynętę. W końcu nie wiedzieli na co mogą się po drodze natknąć.
            Ostrożnie ruszyli przed siebie, zastanawiając się co tak właściwie dostrzegli pomiędzy konarami drzew. Bunta szedł jako pierwszy. Pomimo iż, ktoś zagłuszył orientację w terenie robaków Aburame, nadal potrafiły wyczuwać zagrożenie i zbliżającego się wroga.
            Nie byli jednak przygotowani na to co zastali. Według map, które niejednokrotnie przeglądali i które od geninna starali się dokładnie zapamiętać, wioski bądź też miasteczka znajdowały się zawsze przy głównej drodze.
            — Co do…? — Zdziwienie jakie okazał Bunta mówiło samo za siebie.
            Kira. Tu jest wioska. Opuszczona — zrelacjonowała rozglądając się po starych chatach. — Wygląda na opustoszałą.
            ­— Nie róbcie nic głupiego. My zaraz tam będziemy, Arata chce coś sprawdzić.
            Westchnęła ciężko. Tajemnicza wioska jaką odnaleźli, na pewno nie oznaczała niczego dobrego. Sceptycznym wzrokiem spojrzała na swojego kompana.
            — Jest i cmentarz — odezwał się  Bunta.   
       — Nie wiem już co gorsze. Pusta wioska, czy cmentarz — odparła w niezadowoleniu.
Shikamaru z pewnością skomentowałby to, określeniem „kłopotliwe”, a ona od razu by mu przytaknęła.
— Jestem za opcją numer dwa — mruknął grymaśnie Bunta.
Czuła jakby nie miała innego wyboru.
— Tym razem, zdecydowanie się z tobą zgadzam — odparła mierząc wzrokiem opustoszały teren.
Powolnym krokiem podążyli w stronę nekropolii, bez przerwy rozglądając się po okolicy. Nie mieli wątpliwości, że niegdyś to była wielka osada, po której obecnie nie pozostało zbyt wiele. Nie mieli pojęcia co tu się wydarzyło, mogli zaledwie spekulować i snuć domysły. Jednak było widać, że większość chat zostało zniszczonych przez bieg czasu a nie przez ludzi.
Dlaczego nigdy nie słyszała o tej wiosce?
Przechodząc przez lukę w kamiennym ogrodzeniu, weszli na teren ostatniego spoczynku zmarłych. Sakura musiała przyznać, że już dawno nie widziała tak starego cmentarza. Uklękła przed jednym z nagrobków i odgarnęła z niego liście i gałęzie. Aż uniosła brwi w zdziwieniu, gdy zorientowała się, że osoba do której należał została pochowana jakieś dwieście lat temu.
            — Jesteśmy w Odace — odezwał się nagle Arata, który dołączył do nich wraz z Kirą.
            Rzuciła mu zdziwione spojrzenie.
            — Gdzie? — spytała zdumiona.
            Kira wypuścił powietrze z ust.
            — To legenda. Arata mówił o osadzie, której wszyscy mieszkańcy zostali znalezieni martwi. Nazywała się Odaka.
            Sakura cała się zjeżyła słuchając tych bredni.
            — Przecież to tylko bajka — powiedziała z oburzeniem.
            — Też tak kiedyś myślałem— odparł posępnie Mitsukuri.
            Nie chciała w to wierzyć. Legenda to legenda. Kilka ubarwionych przez plotkarzy faktów. Nic innego jak wymysł chorej wyobraźni, znudzonych życiem ludzi.
            — Skoro według was to prawda, to kto niby pochował tych wszystkich ludzi? Kto stworzył legendę i przekazał ją dalej, hm? W końcu według podań wszyscy, podkreślam wszyscy, zginęli. Martwi nie mówią, nie grzebią zmarłych i nie troszczą się o miejsce ich pochówku — mówiąc to zwróciła się bezpośrednio w stronę Araty. — A przecież widać, że ktoś dba o to miejsce. Albo przynajmniej robił to do niedawna — mruknęła cicho. Nagrobki nie były porośnięte chwastami, ani zniszczone. Nadal bez problemu można było odczytać nazwiska i daty śmierci spoczywających tam ludzi. Owszem na grobach leżała warstwa opadłych liści i gałęzi, ale poza tym teren był zadbany.
            Zaczynała mieć coraz większy mętlik w głowie, a jej mózg produkował tysiące nowych pytań, nie dając jej natomiast żadnych odpowiedzi.
            — Skąd w ogóle pewność, że to jest Odake? — wtrącił Bunta.
            — Odake istniało naprawdę. Jednak gdy wszyscy jego mieszkańcy zniknęli, wtedy zaczęły się plotki, które następnie zamieniły się w legendę. Ale nikt przez wiele lat nie mógł znaleźć tego miejsca.
            — Czyli chcesz powiedzieć, że mamy do czynienia z wioską widmo? — Jej sceptycyzm nie mieścił się w żadnej skali. 
            Kira w odpowiedzi jedynie wzruszył bezradnie ramionami. Zresztą nie dziwiła mu się. To wszystko brzmiało jak zwykłe brednie, w które ciężko było uwierzyć. Ich problem polegał na tym, że wbrew własnej woli stali się częścią tej historii. Rozum podpowiadał im, że to nierealne, ale rzeczywistość jaką zastali przeczyła zdrowemu rozsądkowi. Sakura zaczynała wierzyć w istnienie niemożliwego.
            — Nie ma co gdybać. Przeszukajmy tę wioskę, później pomyślimy co dalej. Nasza misja polega na odnalezieniu zaginionej drużyny, a nie włóczeniu się po cmentarzach. Czas skupić się na priorytetach — zakomunikował jak na dowódcę przystało Mitsukuri kierując się od razu ku wyjściu z nekropolii.
             W trójkę zaczęli podążać za Kirą, kiedy niespodziewanie ziemia pod nimi zaczęła pękać. I tym razem nie było to dzieło Sakury. W ułamku sekundy poczuli jak grunt zaczyna im się osuwać spod stóp, a oni zaczynają spadać w otwierającą się pod nimi przepaść.
            Nie wiedziała kiedy znalazł się tuż za nią. W mgnieniu oka odwróciła się i od razu poczuła jak palce wroga zakleszczają się na jej szyi. Spanikowana zaczęła się szarpać.
            Napastnik cuchnął. Śmiercią.
            Dłonią chwyciła za ramię oprawcy i dopiero wtedy zorientowała się, że coś było nie tak. Ramię było za cienkie, jakby pozbawione mięśni. Przerażonym wzrokiem dostrzegła, że trzymająca ją kończyna składała się tylko i wyłącznie z kości.
            Napięła mięśnie przedramion, chcąc jak najszybciej uwolnić się z uścisku, gdy wnet do jej uszu dotarło wypowiedziane skrzekliwie
            — Cuchniesz nim. Dlaczego? Dlaczego nim cuchniesz?  

„Życie to puzzle. Układamy je. Jeszcze brakuje tylu kawałków. Może nie widzimy, jaki obraz z nich powstaje. Prawdopodobnie nigdy nam się nie uda, bo sami jesteśmy częścią tego obrazu.”
Stefan Casta „Gra w śmierć”

Od Autorki: Jestem! Żyje! Ale tak jak mówiłam na fejsie, mam nadzieję, że nie spodziewaliście się kokosów, bo jednak przerwę od pisania miałam dość sporą jak na mnie. Jeśli ktoś jest zawiedziony treścią, to ma do tego jak największe prawo! Chociaż, mam nadzieję, że aż takiej klapy to nie zrobiłam.
Co do samego rozdziału, to troszeczkę miał inaczej wyglądać, ale po obejrzeniu Forest, który też jest o Aokigahara zmieniłam dość sporo jeśli chodzi o wydarzenia w lesie XD I cieszę się, że go obejrzałam przed dokończeniem tego rozdziału, bo jakbym go zobaczyła po opublikowaniu to bym strzeliła sobie w łeb BUM!
Jeśli mogę was o coś prosić po tej długie przerwie to o wyrozumiałość. MI osobiście wydaje się, że rozdział wyszedł nawet dobrze, ale to do was należy ostatecznie zdanie.
Do następnego! (na pewno to nie będzie za półtorej roku!)
Miku xx
ps. komentarze u gory XD


24 comments:

  1. Dobra, Miku. Mam mindfuck i Ty doskonale o tym wiesz. ♥
    Dzieliłam się z Tobą kilkoma szalonymi poglądami na tę historię, a wciąż mam ich więcej, ale chyba coraz bardziej obawiam się swojej wyobraźni, która podsyła mi naprawdę absurdalne pomysły. Dlatego pozwolę sobie na chwilę wytchnienia i poczekam w spokoju na dalsze rozdziały, aby dalej snuć szalone teorie.

    Podobał mi się ten rozdział, naprawdę. I to bardzo. Trzymał w napięciu, a podczas gdy Sakura prawie umierała ze strachu w lesie — ja tutaj odchodziłam od zmysłów, czekając na jedno, wielkie "bum".
    Stwierdziłaś, że po takiej przerwie mamy się niczego konkretnego nie spodziewać, ale powiem Ci, że ten rozdział wydaje mi się w jakimś stopniu lepszy niż poprzednie. Nie wiem, czy to jedynie wrażenie, ale naciesz się tym. XD
    W tym rozdziale wyłapałam kolejną wskazówkę i Ty to wiesz. Coraz więcej rzeczy składa mi się tu w całość, ale to nadal za mało i brakuje mi znaczących kawałków.

    W ogóle Kira wydawał mi się jakiś inny w tym rozdziale, ale to pewnie kwestia tej różnicy między nim jako mieszkańcem wioski i kochankiem/eks-kochankiem Sakury a nim jako przywódcy niebezpiecznej misji.

    Dobra, a końcówką to Ty pozamiatałaś, Mikuś! I to tak całkowicie. Nie wiem, co ta Sakura brała, ale jakoś przeraża mnie wizja tego, że stała twarzą w twarz z Kostuchą. Jeszcze ta twarz Sasuke ukazana na jednym z trupów i słowa mówiące "Cuchniesz nim". Jeeezu, Twoja fabuła z tego lasu jest lepsza niż w "Lesie Samobójców" z 2016 (bo tego z 2013 nie oglądałam, więc nic na jego temat nie mówię). Chociaż to właśnie ten film dał ci do myślenia odnośnie dalszych leśnych przygód Sakury i spółki, a jednak obróciłaś to w coś naprawdę dobrego. I co najmniej schizowego.
    Dobra, nie rozwodzę się tu już dłużej, bo i tak wcześniej zamęczyłam Cię wystarczająco. XD Ciesz się jednak tym, że nie będę męczyć Cię swoimi wszystkimi wyobrażeniami tej historii. A dobrze wiesz, że wydarzenia sprzed dwóch lat tak bardzo mnie intrygują. ;) No i ta cała reszta, która pozostawiła duży odcisk na teraźniejszości... ugh.

    Ołkej, rozdziałem zaplusowałaś. Choć nadal czekam na rozwinięcie się ich przygód w lesie oraz sprawy z Odake, nie mówiąc już o relacjach Sasuke i Sakury oraz jednej wielkiej tajemniczej otoczki tego wszystkiego.
    Pospiesz się z następnym rozdziałem. Bo ci przyfasolę, o.

    ReplyDelete
    Replies
    1. Tak Kira jest inny :) Bo tak jak sama zauważyłaś, teraz są na misji i chciałam właśnie pokazać, że pomimo iż coś do Sakury czuje, to nadal potrafi zachować się profensjonalnie na misji :)

      Sakura jeszcze nic nie brała xD No wlasnie ciesze sie, ze obejrzalam ten film przed skonczeniem tego rozdzialu a nie po, bo inaczej przeczytalabys wersje z chata i straszna dziewczynka, ktora byla w filmie xD A ja bardzooooo nie lubie takich powtorek, wiec musialam wymyslec cos nowego xD

      Nowy rozdział już zaczęłam! :D

      Delete
  2. Oj, "chyba" powinna się na Ciebie obrazić za:​

    "Jeśli ktoś jest ​​zawiedziony treścią, to ma do tego jak największe prawo!"
    i
    "MI osobiście wydaje się, że rozdział wyszedł​​ nawet dobrze, ale to do was należy ostatecznie zdanie."​​

    ​pamiętasz, że też maczałam w tym palce, prawda? Może się znaleźć kilka literówek (w końcu to już chyba tradycja, że przynajmniej 1 chochlik musi się znaleźć w opublikowanym tekście :P), ale jak na sprawdzanie z gorączką i wypluwając płuca, to wyszło znacznie lepiej niż "nawet dobrze". Opublikowana wersja jest świetna i owszem różni się od pierwotnej idei jaką miałaś, ale niczego jej nie brakuje (taa oskarż/cie mnie o stronniczość). Miku, powtórzę to po raz kolejny "inne nie znaczy gorsze"! Ot, co!

    I weź tu człowieku chciej dobrze i pomóż komuś no. pff - mruczy siadając w koncie z założonymi rękami. - Nagrabiłaś sobie, foch - dumnie unosi głowę.

    Pozdrawiam​
    Just ​me

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie obrazaj sie i ty xD Wystarczy mi, ze juz Mayako chce mnie zajebac za moj dlugi jezor XD

      A co do literowek to spokojnie, mamy Okeyle i jej sokole oko, ktore te male literowki, ktore mozna bylo wyliczyc na palcach dloni ogarnela xDDD Wiekszych chochlikow brak XD Poki co xDD

      Delete
  3. Robi się intrygująco. Mam nadzieję, że obejdzie się bez ofiar.. ;)

    ReplyDelete
  4. Hej!
    Twoje blogi znalazłam... w sumie to kilka miesięcy temu i absolutnie zakochałam. Fanfiki SasuSaku to niestety ginący gatunek, a już dobry fanfik to skarb.
    Dlatego bardzo ucieszyło mnie, że wraxasz do pisania. Muszę przyznać, że dzięki czytaniu twoich blogów sama wróciłam do pisania po krótkiej przerwie.

    Jeśli chodzi o tę konkretną historię i rozdział to moge z czystym sumieniem stwierdzić, że Twój styl pisania zmienił się i to na lepsze. Nie wiem co kombinujesz ale zagadki i intrygi tworzą tu niesamowity klimat, którego uzyskanie wcale nie jest takie łatwe.

    Mam nadzieję, że faktycznie niedługo będzie kolejny rozdział :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Czy tak niedlugo to nie obiecuje xD Ale postaram sie nie ociagac z nim az za bardzo, wszystko zalezy od pracy :)
      I masz racje, ff o SS to jest juz praktycznie wyginiety gatunek, jednak nie lubie zostawiac niedokonczonych spraw :) Dlatego postanowilam na spokojnie zakonczyc ta historie, skoro juz ja rozpoczelam :)

      Delete
  5. Ja nigdy nie umiałam w długie komentarze, pamiętasz?

    Jedno jest pewnie; po sformułowaniu drużyna Kiby doszłam. I przysięgam Miku, że jak zabijesz mojego Inuzukę, to Ci usunę szablon. Albo bloga. xD Życie Ci usunę, pamiętaj. xD
    Dobra, zagadek namnożyłaś od groma, jestem ciekawa wielu wątków i na wiele z nich mam własne wizje, ale te pozostawię dla siebie. Wiem jedno, Sakura może śmierdzieć w tym przypadku jedynie Sasydżem. I bidna dostanie wpierdol przez niego. xD Historia Odaki jest zajebista, aż się wczuwałam i wyobrażałam sobie to miejsce, a że takie rzeczy bardzo lubię i z chęcią odwiedzam, to powiedz mi, gdzie kupię bilet do tej wioski. xD

    W ogóle to jestem z #teamKira. No strasznie go lubię, serio. Może już pozostawmy to tak, jak widziała Sakura i zamordujmy tego Sasuke. No weź. Fajnie będzie, mówię Ci. xD

    Dobra, dawaj następny. xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. DRUZYNA KIBY POKAZE SIE W PRZYSZLYM ROZDZIALE XDD MASZ JUZ ORGAZM? XD
      bilet?
      wejdz na skyscanner i wpisz lot Wawa - Tokio :D Z tamtad do lasu Aokigahara to niedaleko XD

      Delete
    2. Pamiętaj, jakbyś szukała dupeczki dla Kiby, to Mayako Okanao się poleca, co nie. xD

      Delete
    3. Może gdyby taka osoba nie widniała już na Pecu to by się tutaj też pojawiła XD

      Delete
  6. Jaaaa, nie wierzę w to, że właśnie przeczytałam tutaj nowy rozdział <3
    Już chyba moja noga w lesie nie postanie i to przez najbliższe.. nigdy XD Wlazły mi te sceny na psychikę i to mocno. Świetnie wyszły ci te sceny grozy, trupy no i najgorsze, że tam nie było żadnego genjustu :o Nie wyobrażam sobie nawet jak potworny mógłby być trup bez twarzy, chociaż może.. Nie, nie będę się już w to zagłębiać! XD Ale czytałam z rozdziawioną buzią i to dosłownie. A w dodatku jeszcze pojawiła się ta wioska i podejrzany cmentarz, wciągnęłam się niesamowicie. Ogrom pytań, ogrooom!
    Ciekawa jestem jak tam w Piasku na to wszystko zareagują i co tu się... :o
    Nie wyszłaś z wprawy absolutnie! Mimo to, że też ostatnio czytałam coś twojego kupę czasu temu to odważnie mówię, że nadal to opowiadanie jest świetne :3
    + Szablon również mistrzostwo świata, Mayako kawał roboty odwaliła <3
    Dużo weny, pomysłów, a przede wszystkim czasu i chęci! <3
    Postaram się wpadać już w miarę regularnie xD

    ReplyDelete
    Replies
    1. Do mnie nadal nie dochodzi, że ponownie NR ruszyła hah XD
      Nie martw się z czasem zaczniesz poznawać odpowiedzi na swoje pytania :)
      W ogóle cieszę się Zochan, że do nas powróciłaś! <3 <3

      Delete
  7. A o dodam jeszcze ze jestem z Ciebie dumna. Super że piszesz :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Nie dodał się poprzedni komentarz xd pisałam żE notka super ale pozostał niedosyt i że teraz zaczęłam twoje opowiadanie z 2008r :P czekam na kolejną :)

      Delete
  8. Fuck ide mozg wymienić. Znam wszystkie twoje blogi ale ten na maxa pokrecony. Z moja wyobraznia to nie widzę slow ani liter tyklo to wszystko co opisalas i jestem sparaliżowana strachem. Blog perełka :* rozdzialy ok , ale ten przyniosl cos czego sie chyba zaczynam bac .

    ReplyDelete
  9. Bloga jeszcze nie czytałam, ale zaraz się za to zabieram. Jednak musiałam skomentować to już teraz, ponieważ zakochałam się w wyglądzie i idealnie dopasowanej do niego muzyce. Btw. jak nazywa się ta piosenka? :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Łap linka bo to remix: https://www.youtube.com/watch?v=M7yLU6Gcloo :)
      A co do bloga, to jako autor moge tylko prosic o wyrozumialosc, bo nieco zepsulam pierwsze dwa rozdzialy, te dwa lata temu jak zaczelam tego bloga :) Milego sluchania / czytania :)

      Delete
    2. Przeczytałam i jestem zachwycona! Chcę więcej, w trybie natychmiastowym! :)
      Ten nastrój jest niesamowity, taki pełen napięcia z lekką nutą grozy. A spróbuj mi tylko zakończyć szybko to opowiadanie.Jeśli to zrobisz to cię znajdę i zabiję! Chciałabym, żeby to opowiadanie miało 100 rozdziałów i żebym mogła je tu i teraz przeczytać :D Jestem bardzo niecierpliwa, więc już nie mogę się doczekać kolejnego. Uspokaja mnie trochę, że widzę tam na górze 70%.

      Delete
    3. A i dziękuję za piosenkę :)

      Delete
  10. Bardzo lubię piosenkę, którą masz na blogu i ten remix, i oryginał. Idealnie według mnie pasuje do tego opowiadania – przynajmniej do tego, co na razie przeczytałam.
    Dałaś tu tak dużo niewiadomych, że człowiek jest strasznie ciekawy co, dlaczego i przede wszystkim kto? Dlaczego ktoś włamał się do bazy danych we wszystkich wioskach? Szukał tam czegoś konkretnego, czy miało to tylko wzbudzić wzajemne podejrzenia między nimi? Wiadomo, że strach nie jest dobrym doradcą, zwłaszcza jak nie wiadomo kogo podejrzewać.
    Linie telefoniczne? Hym… Pomysł ciekawy i szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, co jest bardzo na plus. Martwią mnie jednak te ataki. Co takiego atakuje drużyny i dlaczego niektóre ataki tak bardzo różnią się aż tak między sobą.
    Sam las, w którym musiała spędzić noc Sakura był okropny. Twój opis był tak żywy, że miałam ochotę potrząsnąć Sakurą by nie ruszała się z miejsca. W pewnym momencie byłam pewna, że to, co widzie to rzeczywiście prawda i Sasukę jest martwy. A później okazało się, że to co… genjutsu? Czy diabli wiedzą co? Dlaczego ów coś, co zaatakowało Sakurę w lesie, pozostawiło po sobie tą dziwną kartkę, do tego wpychając ją jej do gardła? Miała się udusić? Czy raczej jej przeciwnik wiedział, że zostanie odratowana, w końcu wiadomość pozostawiona na papierze była przeznaczona do niej. I jak mniemam mogło chodzić tylko o Sasukę.
    I później te dwa ciała, które nie należały do shinobi… Ktoś zadał sobie sporo trudu, żeby przygotować to wszystko. Czy były niezbędne, by wciągnąć Sakurę w tą dziwną iluzję? Matko, tyle pytań!
    Odake, nie powiem mam jakaś dziwną słabość do opuszczonych wiosek. Co stało się z mieszkańcami? Kto ich zabił? Kto ich pochował, czyżby osoba odpowiedzialna za to wszystko? Czyżby któryś martwy strzegł miasta i dbał o zmarłych? Zwłaszcza, że Haruno napotkała najwyraźniej żywy szkielet, który chyba nie pała zbytnio sympatią do jednej z bliskich jej osób.
    Bardzo się cieszę, że wróciłaś do pisania – strasznie lubię czytać Twoje opowiadania. Są porywające i nigdy nie mogę przewidzieć jak akcja potoczy się dalej, przez co chcę więcej i więcej. Mam nadzieję, że wena będzie Ci sprzyjać, no i oczywiście czas – bo tego każdemu brakuje :)
    Pozdrawiam ^^
    PS. Gdybyś miała ochotę to zapraszam do siebie – dopiero co wróciłam do pisania, więc za wiele nie będziesz miała co czytać, ale może akurat Cię zainteresuję.
    http://ulotne-szepty.blogspot.com/

    ReplyDelete
    Replies
    1. Ach, i nie wiem, czy to tylko u mnie ale obrazek w tytule postu się nie wyświetla

      Delete
  11. Dopiero co nadrobiłam zaległości,bo dawno mnie nie było na twoich blogach i ok,po tym rozdziale...Jeden wielki niesamowity mindfuck ! Widziałam ten horror o Aokigaharze i przed oczami stanął mi właśnie ten las jak to czytałam.Niezły thriller się z tego zrobił,nie powiem.Ale czytałam od początku wszystkie rozdziały i dalej nie wiem kim mógłby być owy przeciwnik tak samo jak Indry i Ashury ,jak i tutaj w "teraźniejszości".Oczywiście mnóstwo teorii(Sasuke co ty znowu odpierdzielasz?),ale poczekam jak się akcja rozwinie :D Świetny rozdział,super się rozwijasz ;)

    ReplyDelete

CREATED BY
MAYAKO
CREDIT: ART