“Oddział
zwiadowczy dokonał makabrycznego odkrycia. Wszyscy mieszkańcy osady Odake,
położonej niedaleko głównej wioski
zostali znalezieni martwi.”
Yamada Taro
Naruto nie powrócił do domu poprzedniego wieczoru. Sakurze wystarczył
zaledwie rzut oka na niego i Shikamaru, by wiedzieć, że oboje spędzili cały
wcześniejszy dzień i pół nocy w gabinecie. Sytuacja rzeczywiście musiała być
wyjątkowa, skoro oboje powzięli takie kroki. Tej nocy miejsce w łóżku obok
Hinaty bez wątpienia będzie zimne. Tylko na jak długo?
— Co
się dzieje? — spytała Sakura zaledwie kilka sekund po
przekroczeniu progu, poprawiając na ramionach plecak z całym ekwipunkiem
przygotowanym na misję. Już od dawna nie została postawiona w stan
natychmiastowej gotowości w środku nocy. Zresztą nie było takiej potrzeby -
unia jaką stworzyła Konoha i inne Wielkie Wioski działała bez zarzutów. Chociaż
nigdy nie wiadomo czy jakieś niebezpieczeństwo nie czai się za rogiem.
— Zaraz się
dowiesz — powiedział Naruto z z niepokojem. Takie zachowanie nie pasowało do
promieniejącej osobowości Hokage, a jednak coś było w stanie zmartwić go na
tyle, by złe przeczucie zrodziło się w sercu Sakury.
Nim Sakura zdążyła
wesprzeć przyjaciela, drzwi gabinetu ponownie się otworzyły, a do środka wszedł
Kira z Buntą i Aratą. Przestraszona Sakura odwróciła wzrok od brązowowłosego
shinobi. Tak rychłe spotkanie na pewno nie pomoże im w czymkolwiek. Chciała dać
mu kilka długich dni lub tygodni na ułożenie myśli i poskładanie złamanego
serca, które ona w tak bezczelny sposób złamała. A tu Naruto jak zwykle zrobił jej psikusa i
najwyraźniej postanowił wysłać ich razem na misję. To nie był dobry zbieg
okoliczności jak na taki moment. Jeszcze tylko Sasuke brakowało w tej
absurdalnej sytuacji, ale Naruto nie wyglądał, jakby była to kolejna z jego
intryg, która miałaby sprawić, że znów się dogadają.
Wyglądał
poważnie. Za poważnie. Coś musiało się wydarzyć.
Nie było
czasu na zbędne powitania. Naruto od razu przeszedł do sedna sprawy.
— Dwa nasze oddziały nie powróciły do wioski. Ich planowany powrót minął
pięć dni temu. Nie ma z nimi żadnego kontaktu, nawet zaryzykowaliśmy i
wysłaliśmy jastrzębie, ale one też nie wróciły. Podążycie trasą jednej z
drużyn, spróbujecie ich wytropić i sprowadzić bezpiecznie do wioski - jeśli są
cali. Jeśli jednak coś poszło nie tak, macie dojść do sedna sprawy i powiadomić
nas jak najszybciej — powiedział oficjalnym tonem, bez przerwy poruszając
palcami lewej dłoni. Zakleszczał je w pięść, a po chwili rozluźniał i tak w kółko.
— Oddział
Kiby wyruszył pół godziny temu, by odnaleźć drugą grupę — wtrącił Shikamaru.
Drużyna
Kiry wraz z Sakurą uważnie przysłuchiwali się informacjom na temat zaginionych
osób, nie odzywając się przy tym choć słowem. Sakura nie znała wymienionych
osób zbyt dobrze, pomimo iż słyszała o nich wielokrotnie. Oddział, który mieli
wyśledzić, był za dobry, by mógł ot tak zaginąć. Ale Sakura nadal nie
rozumiała, czemu i ona zostaje wysłana na tę misję. W przeciwieństwie do Kiry i
Kiby nie była tropicielem, a Arata sam był w stanie poradzić sobie z
obrażeniami zaginionego oddziału lub włąsnymi; sama go trenowała.
— Wyruszacie w stronę Kraju Rzeki — odezwał się Shikamaru.
“(…) Misja tej drużyny polegała na pomocy w Kraju Rzeki
(…)”.
— Sądzicie,
że to ma coś wspólnego z tym co stało z tamtą drużyną z Suny? — spytała nagle
Sakura, wzrokiem lustrując Naruto i jego doradcę.
— Spekulujemy — przytaknął Shikamaru. — Póki nie dowiecie się czegoś
szczegółowego, tylko to nam pozostaje.
Sakura przygryzła mocno dolną wargę, karcąc siebie, że nie spędziła
więcej czasu w laboratorium, pracując nad próbką przesłaną przez Kankuro.
Chwilowo nie miała nic, co mogłoby rozwiązać zagadkę shinobi z Suny, a także w
jakiś sposób połączyć to z zaginięciem ninja z ich własnej wioski. Była w tyle.
Daleko.
— Potrzebuję
kilku rzeczy z archiwum i mogę ruszać — zakomunikowała z determinacją. Jeśli
spekulacje Shikamaru były słuszne, musi być przygotowana na wszystkie
możliwości. Wszyscy, łącznie z Kirą, przytaknęli, nie kwestionując jej zdania.
Nie wątpili w jej osąd ani koniecznośc takiego działania. Cokolwiek
potrzebowała zabrać ze sobą na misję, musiało być ważne.
— Za piętnaście
minut spotkam się z wami pod bramą. — I wraz z tymi słowami opuściła gabinet
swojego przyjaciela, a zarazem Hokage.
Musiała
się śpieszyć.
Sakura wzrokiem lustrowała grzbiety starych ksiąg, podświetlając tytuły małą
latarką. Były to zapomniane woluminy, które już wielokrotnie zostały
przeredagowane w nowszych zbiorach. Jednak na przestrzeni lat język zmieniał
się, a ludzka wiedza powiększała. Kto wie, czy przez te lata wiedza na temat
pewnych rzeczy nie została zapomniana. Sakura nie będzie mieć pewności, dopóki
sama tego nie sprawdzi. Tsunade zawsze jej powtarzała, by nie polegać tylko na
obecnej wiedzy; by nie bać się spojrzeć w przeszłość. Bylibyśmy nikim, gdybyśmy
nie znali własnej przeszłości. Od wczoraj, gdy zakończyła badać próbki
przesłane jej przez Kankuro, czuła, że będzie musiała pogłębić wiedzę, jeśli
chciała rozwiązać zawikłaną zagadkę shinobi z Suny.
Wiedząc,
że czas był przeciwko niej, chwyciła najstarzej wyglądającą księgę z sekcji
trucizn i delikatnie zaczęła ją kartkować, chcąc sprawdzić czy chociaż w
minimalnym stopniu przyda się jej w drodze. Będąc w miarę zadowoloną z treści,
czym prędzej włożyła ją do plecaka, starając się jej jeszcze bardziej nie
zniszczyć.
Ponownie skierowała latarkę na grzbiety ksiąg, wzrokiem wodząc po ich
tytułach. Nie było szans, by mogła teraz przejrzeć każdą z nich z osobna. Nie
miała aż tyle czasu, a i tak miała wrażenie, że spędziła w archiwum więcej
czasu niż powinna. Nie mogła pozwolić, by reszta drużyny nadal na nią czekała.
Musieli wyruszyć jak najszybciej. Życie ich pobratymców zależało właśnie od
nich.
Chwyciła
za dwa kolejne tomy, nie zważając na ich zawartość i również wrzuciła je do
plecaka. Nie miała czasu nawet na sprawdzanie ich treści, musiała zaufać
tytułom. Kira bez wątpienia z niecierpliwości wydeptywał ścieżkę pod bramą. Po
ściągnięciu sznurków i zamknięcia klapy plecaka, zarzuciła go na plecy i w
pośpiechu zaczęła przechodzić pomiędzy zakurzonymi regałami pełnymi
niezliczonych ksiąg i starodawnych zwojów. Ile by dała, by móc któregoś dnia na
spokojnie przejrzeć wszystko, co tylko by ją zainteresowało z Konohańskiego
archiwum! Informacje, jakie się tu znajdowały sięgały czasów nie tylko Hashiramy Senju, ale również Asury i Indry
Otsutsuki, których dzieje dawno już zostały przez wszystkich zapomniane.
Dopiero po Czwartej Wielkiej Wojnie Shinobi te księgi zostały odkryte, lecz
nikt jeszcze nie odważył się do nich zajrzeć. Niektórzy twierdzili, że przeszłość
powinna zostać w przeszłości - tam było jej miejsce.
Im bardziej chciała zajrzeć do niektórych z nich, tym mniej miała czasu -
priorytety.
Musiała
biec.
S z y b k o.
Latarką
podświetlała swoją drogą w poszukiwaniu wyjścia. Konohańskie archiwum było niby
niekończący się labirynt, w którym nie jeden zgubiłby się po zaledwie dwóch
minutach. Ale ona wiedziała gdzie iść. Znała to miejsce dokładnie, w dodatku
jej orientacja w terenie była nienaganna. Jeszcze tylko sześć regałów i powinna
znaleźć wyjście z labiryntu starych ksiąg, wkraczając wprost na klatkę
schodową, by następnie zacząć wspinać się po starych, kamiennych schodach.
Pięć…
Minęła
regał ze starymi listami drużyn.
Cztery…
Regały z
planami zagospodarowania terenu wioski.
Trzy…
Z rejestrem mieszkańców.
Dwa…
Blade światło
latarki padło na siedzącą, a raczej śpiącą przy stole sylwetkę pomiędzy
regałami w drugiej alejce. Sakura przystanęła w zdumieniu. Nikt nie miał tu
dostępu bez pozwolenia Hokage. Dzięki nadzorującemu go Shikamaru, tempo Naruto
przy rozważaniu takich aplikacji zazwyczaj zajmowało dzień, góra dwa. Jednak w
obecnej, napiętej sytuacji, Sakura wątpiła by Naruto a nawet Shikamaru mieli
czas na rozważanie takich aplikacji. Były to zwykłe błahostki w porównaniu do
ich zmartwień i spekulacji. Czas obecnie był na miarę złota. Liczyła się każda
minuta.
Poświeciła
światłem padającym z latarki w stronę śpiącego mężczyzny, a jej usta rozchyliły
się w jeszcze większym szoku. Nie spodziewała się spotkać w archiwum nikogo, a
tym bardziej nie jego.
Kilkukrotnie pytała samą siebie, co Sasuke robił o tej porze w archiwum.
Jednak brakowało jej odpowiedzi. Nie miała żadnego racjonalnego wyjaśnienia na
jego obecność tutaj. Nie widziała go od czasu, kiedy pozostawił ją w Izakayi
tuż po jej zuchwałym komentarzu. Nadal nie rozumiała, co ją podkusiło do
wypowiedzenia tamtych słów. Nie były one raczej odpowiednie do sytuacji, co
zaowocowało furią Sasuke i jego wyjściem.
Lecz teraz nie miała czasu na rozmowy z nim, mimo iż chciała wykorzystać
okazję.
Musiała iść.
Musiała!
Nie mogła
zawalić misji najwyższej rangi dla swojego widzi mi się. Nie była głupia..
Warknęła
pod nosem, karcąc swoją podświadomość, która bezczelnie podjudzała ją do
pozostania z Sasuke w archiwum. Po ostatnim ich rozstaniu nie powinna pragnąć w
ogóle przebywać w jego towarzystwie, a co dopiero kochać go, dotykać jak
kobieta mężczyznę. Ale najwyraźniej jej zdrowy rozsądek postanowił ewakuować
się przed pędzącym sercem i spieprzyć przez okno, gdyż Sakura postanowiła
zróbić jedną z głupszych rzeczy w swoim życiu.
Wiedziała,
że będzie żałować. I to prędzej niż później.
~***~
Usłyszawszy
skrzypnięcie podłogi jego powieki zaczęły rozchylać się delikatnie. Na
przestrzeni lat życie nauczyło go, by być czujnym nawet podczas snu. Zawsze coś
mogło czaić się za przysłowiowym rogiem i nie zawsze była to mile widziana
osoba. Zazwyczaj byli to właśnie nieprzyjaciele, którzy nie życzyli dobrze ani
jemu, ani wiosce.
Nieporuszając
się nawet o milimetr, nasłuchiwał uważnie kroków stawianych przez nieproszonego
gościa. Był środek nocy. Nikogo nie powinno tu być oprócz niego. Pod stołem
wysunął z pochwy kunai, z dala od zasięgu wzroku nieproszonego gościa.
Zaintrygowany ścisnął mocniej broń, bez przerwy kontemplując nad tożsamością
zbliżającej się do niego osoby. Wróg? Czy może jednak “przyjaciel”? Obie opcje
były możliwe i żadnej nie wykluczał, lecz nie zamierzał odkładać kunai
zawczasu. Wszystko było możliwe, biorąc pod uwagę jego problematyczną personę.
Kroki nieznajomego ustały tuż za nim. Ktokolwiek postanowił zakłócić jego
spokój, nie oddychał miarowo, co jeszcze bardziej rodziło podejrzenia. Jednak
kiedy zapach damskich perfum doszedł jego nozdrzy, uniósł głowę ze drewnianego
blatu stołu i poderwał się ze swojego miejsca. Doskonale znał tę woń.
Sakura była
ostatnią osobą,której spodziewał się tu spotkać w środku nocy.
— Co ty tu robisz? — zapytał ostro bez wahania przystawiając jej broń do krtani. To
jego Ino posądziła przed kilkunastoma godzinami o złe pomysły, ale wyraźnie tę
kwestię jeszcze musiała przedyskutować z Sakurą, która ostatnio pojawiała się
wszędzie tam, gdzie jej nie chciał. Była jak niechciana zmora, którą za wszelką
cenę chciał od siebie odepchnąć, a zarazem chwycić mocno i nie puszczać. Mimo
wszystko pojawienie się tu Sakury było jednym z jej głupszych pomysłów. Jeśli
nie najgłupszych.
Nie powinna była tu przychodzić.
— O to samo mogłabym zapytać ciebie — odpowiedziała z nienagannym
spokojem Sakura, kątem oka lustrując ostrze broni.
Sasuke przeszył ją lodowatym spojrzeniem. Lecz ku zdziwieniu Sakury
jego wzrok zelżał po chwili. Kare tęczówki świdrowały ją badawczo, uważnie analizując
każdy detal odzienia różowowłosej. Pojemny plecak. Kabury. Kamizelka.
Rękawiczki. Ochraniacze.
Sakura szła
na misję; nie trudno było mu dojść do odpowiedniej konkluzji.
— Coś
się stało. — Stwierdził, nie zapytał. Z jękiem niezadowolenia odciągnął kunai
od jej szyi i wbił go ostrzem w drewniany stół, na którym jeszcze przed chwilą
ucinał sobie krótką drzemkę. Zmęczenie po kilkugodzinnym przeglądaniu starych
zwojów dopadło go szybciej, niż się spodziewał. Nie był nawet w stanie
określić, kiedy dokładnie zaczął zasypiać.
Sakura skinęła
głową, potwierdzając jego słowa. Sasuke miał rację - coś się stało, ale nie
zamierzała wdrażać go w szczegóły. To zdecydowanie ani nie był odpowiedni
moment, ani ona nie była chętna ujawniać swoją misję. Z tego co jej było
wiadome, była to misja rangi S, więc jedynie Naruto był w stanie udzielić mu
jakichkolwiek informacji na ten temat.
Zrobiła
krok do przodu, lecz widząc jego nieprzychylne spojrzenie zatrzymała się w
miejscu. Sasuke niczym nie przypominał osoby, z którą jeszcze poprzedniej nocy
popijała sake w Izakayi, świętując jego urodziny. Dziś ponownie okrył się swoją
mroczną aurą, przez którą musiałaby przebijać się młotami, by tylko się do
niego dostać, a i to najpewniej by zawiodło. Ostatnimi czasy Sasuke zachowywał
się jak zimny i nieczuły drań. Nie rozumiała, co dokładnie się z nim stało oprócz tego, że się zmienił.
— Chcę
porozmawiać — oznajmiła ze spokojem, chcąc być wreszcie osobą, która jako
pierwsza zrobi krok. Naruto miał rację. Oboje zachowywali się dziwnie i przede
wszystkim dziecinnie. Najwyższa pora to zakończyć, tak jak to Temari zarządziła
podczas ich popołudniowej pogawędki. Rozmowa - to było coś, czego potrzebowała.
Musiała wreszcie uwolnić swoje serce od tych przeklętych kajdanów. Ta niewiedza,
bezradność po prostu ją przerażały.
— Tracisz tylko czas, Sakura — uciął ostro, odwracając się do niej tyłem i pomału zamykając
porozrzucane po stole stare księgi. — Nie mamy o czym rozmawiać — rzucił, nawet
na nią nie spoglądając.
Chciał
się jej pozbyć, lecz ona nie zamierzała tak łatwo ustępować.
Zrobiła
kilka kolejnych kroków do przodu, wyprzedziła go i wyrwała mu z rąk gruby tom.
Ze złością spojrzała prosto w jego oczy, nie bojąc się jego fali wściekłości,
który nastąpi za…
Raz.
Sasuke zmarszczył brwi i nos, zaskoczony nagłym zachowaniem Sakury.
Dwa.
Zbliżył
się do niej z mocno zaciśniętą szczęką. Sakura wiedziała, że właśnie rozpętała
nieprzyjemną sprzeczkę. Ale nie zamierzała teraz się cofać. Zbyt daleko zaszła
i zbyt dużo poświęciła, by obrócić wszystko w żart i zakończyć ich
konfrontację. Nie wzdrygnęła się nawet kiedy Sasuke zatrzymał się zaledwie
centymentry od niej. Odległość pomiędzy nimi już dawno nie była tak minimalna.
Trzy.
Otworzył
usta, chcąc rzucić kolejną obelgą, jaka miała za zadanie doprowadzić do wyjścia
Sakury, lecz wnetta go wyprzedziła, odzywając się jako pierwsza.
— Gdyby tak było, nie przyszedłbyś wczoraj do Izakayi — powiedziała
hardo, mocno zaciskając dłonie na trzymanym przez siebie woluminie.
— Przestań…
—
Nie przyszedłbyś. — Podniosła głos i nie wytrzymując dłużej,
wytknęła go palcem wskazującym, uderzając nim mocniej w jego umięśnioną klatkę
piersiową. — Nie siedziałbyś ze mną przez kilka godzin. Nie piłbyś ze mną. Nie
świdrowałbyś mnie wzrokiem. Nie chciałbyś żebym została dłużej. Więc przestań
pieprzyć, że nie mamy o czym rozmawiać! — Przy każdym zdaniu ponawiała nic nie
znaczące uderzenia, po których nie pozostanie nawet siniak. Wbrew pozorom nie
chciała zrobić mu krzywdy. To, że złamał jej serce, nie oznaczało, że miała
rewanżować się na nim w fizyczny sposób. Nie była taką osobą.
— Więc wbrew temu, co właśnie próbujesz mi za wszelką cenę
wmówić, mamy o czym porozmawiać i doskonale o tym wiesz.
Słowa
Sakury wydały się jednak nie robić na nim żadnego wrażenia. Nadal stał tuż
przed nią z mocno zaciśniętymi zęby, usilnie powstrzymując się przed
otworzeniem ust i powiedzeniem czegoś nieodpowiedniego. Lecz Sakura nie była w
stanie dostrzec, jak w środku cały się gotował. Emocje buzowały w nim i po raz
kolejny powtarzał sobie, że nie powinno jej tu być.
Wycofał
się. Te argumenty do niczego nie prowadziły. Nie mogły do niczego prowadzić.
Nie tu i nie teraz. Było za wcześnie na jakąkolwiek szczerą rozmowę z jego
strony.
— Kazałeś
mi czekać. Czekałam, kilka długich lat. Pojawiałeś się, kiedy ci się podobało,
a ja tego nigdy nie kwestionowałam. Cieszyłam się, że wreszcie wróciłeś, nawet
jeśli to było zaledwie kilka dni czy też godzin. Nigdy nie zaprotestowałam, bo
wiedziałam, jak bardzo potrzebujesz odpokutować swoje winy. Wiedziałam, że tak
jest dobrze. Ale później, gdy…
Ramiona Sasuke poruszyły się minimalnie w cichym westchnięciu.
— A później
cię zostawiłem. Ot tak, bez wytłumaczenia, powiedziałem, że to koniec, żebyś
znalazła sobie kogoś innego — powiedział za nią, kiedy Sakura wyraźnie nie
potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
Doskonale pamiętał ten dzień sprzed dwóch lat. Nie była to łatwa
decyzja, ale nie miał innego wyboru. To była jedyna rozsądna opcja, jaka była
dostępna na tamten dzień. Natomiast to, czy żałował, zamierzał pozostawić tylko
i wyłącznie dla siebie. Nikt nie podważy decyzji, jaką podjął. Nikt. Nawet ona.
— Coś
jeszcze masz mi do powiedzenia? — rzucił zuchwale, zerkając na nią przez ramię.
Przystanął
nagle w miejscu, kiedy dostrzegł jak Sakura ociera oczy wierzchem dłoni. Sasuke
przeklnął. Nie takie były jego intencje; nie chciał doprawdzać jej do uronienia
choć jednej łzy. Jednak to zrobił. Znowu. Przełknął ślinę w dyskomforcie.
— Nie sypiam z Ino i nie mam takiego
zamiaru, więc możesz jej odpuścić — oznajmił chłodno.
Nie wiedział,
dlaczego to powiedział. Jego relacje z Ino powinny zostać tylko i wyłącznie
pomiędzy nimi. Kłopotem byłoby, gdyby Sakura zaczęła drążyć ich obecną
znajomość. Lecz w obecnej sytuacji nie potrafił powstrzymać się przed
powiedzeniem choćby kilku słów. Jakby chciał w ten sposób podnieść ją na duchu,
przynajmniej na tyle, by te kilka kropel łez odeszło w zapomnienie. Nie pragnął
wiele.
Sakura uniosła
głowę i spojrzała na niego błyszczącym wzrokiem w istnym szoku. Nie tego się
spodziewała.
— Chcesz rozmawiać? Zgoda — powiedział po chwili, błądząc spojrzeniem po
okrytych ciemnością regałach. — Ale nie teraz. Nie wiem kiedy, ale może to
trochę potrwać.
Sakura zmrużyła
wzrok i poświeciła latarką prosto w jego oczy. Sasuke nawet nie mrugnął.
— Chociaż
raz ja chciałabym podyktować warunki — sparowała z twardym wyrazem twarzy.
Męczyła już ją ta cała sytuacja. Chciałamieć to już za sobą. Nie wątpiła w
słowa Naruto, który chciał ich wysłać na przymusową terapię małżeńską. Jeśli on
się na coś uparł, nie było odwetu, chociaż biorąc pod uwagę jej nieobecność w
wiosce oraz kłopoty Konohy i innych wiosek, miała cichą nadzieję, że jej
przyjaciel zapomni przynajmniej na jakiś czas o swoich pierwotnych planach.
— Dlaczego zawsze to ty musisz decydować, a ja potulnie przytakiwać, kiedy nie wiem na czym
stoję?
Chociaż
raz chciała mieć coś do powiedzenia. Chciała by ten jeden, jedyny raz się
liczył się z nią i jej zdaniem. By rozważył to, co czuje ona.
— Zrobisz, co będziesz chciała. —
Wzruszył beznamiętnie ramionami.
Uniosła
brew w zdziwieniu, nad którą zaczęła pulsować niebezpiecznie żyłka. Jeszcze
chwilę temu sądziła, że chciał ją pocieszyć na swój… osobliwy sposób, ale
widocznie się pomyliła. I to bardzo.
—
Nie.
Sasuke spojrzał na nią pytająco.
— Nie zrobię,
tego co będę chciała. Gdyby to zależało ode mnie, to wszystko potoczyłoby się
inaczej — powiedziała, zaczesując włosy na bok.
Miała
dość. Była zmęczona.
W dodatku wiedziała, że jej czas już się kończył. Nie zostało go zbyt
dużo. Musiała się spieszyć. Westchnęła cicho, zerkając na trzymaną przez siebie
książkę. Jej wyraz twarzy posmutniał, kiedy zobaczyła, co tak naprawdę ma w
ręce.
— Przepraszam — powiedziała automatycznie, odkładając delikatnie księgę na stół.
Sasuke mimo swojego stylu bycia, nadal był osobą sentymentalną, kiedy w grę
wchodziła jego rodzina. Sakura nie chciała wkraczać na aż taki grząski grunt.
Było zdecydowanie za wcześnie i nie miała nawet pojęcia, jakby miała poruszyć
tak niebezpieczny temat. Dłonią ostatni raz przejechała po grubej okładce,
która pod sobą skrywała stronnice pokryte informacjami o wszystkich przodkach
Sasuke. Nie powinna w ogóle była jej dotykać.
Sasuke w żaden
sposób nie zareagował na jej przeprosiny, jakby w ogóle ich nie słyszał.
Przesunęła
księgę bardziej w jego stronę i poprawiła ciężki plecak.
— Chciałam,
by ta rozmowa, której tak bardzo nie chcesz mi dać, dała mi jasno do
zrozumienia, czy nadal mam czekać, czy jednak nie. Wydaje mi się, że wiem, jaka
jest twoja odpowiedź. Ale słowa tu w niczym nie pomogą — oznajmiła, próbując
powstrzymać głos przed niepotrzebnym drżeniem. Czuła, jak w gardle utknęła jej
jedna wielka gula, sklepiona z tych niewypowiedzianych słów, na które
zdecydowanie było już za późno. Żałowała, że wcześniej nie potrafiła stać się
wystarczająco stanowcza. W przeszłości zabrakło im czegoś, by to, co dzieliła z
Sasuke przetrwało próbę czasu.
Nie wiedząc,
co mogłaby jeszcze powiedzieć powoli zaczęła wycofywać się w stronę wyjścia z
Konohańskiego archiwum. Odwracając się na pięcie, pociągnęła mocniej nosem,
kiedy gorzka rzeczywistość dotarła do niej; to był już koniec. Tak było lepiej
dla wszystkich.
— Jesteś
irytująca — warknął tuż za nią Sasuke, zbliżając się do niej szybkim krokiem.
Zaskoczona odwróciła się z powrotem w jego stronę, spoglądając na niego
pytająco. Zaledwie wczoraj również użył tych słów. Sasuke miał zwyczaj
wypowiadania ich w najbardziej odpowiednim dla niego momencie, nie zważając na
jej uczucia. Przez długi czas wmawiała sobie, że te słowa coś znaczą oprócz
swojego złośliwego przekazu. To, a także przeszłość, potrzymywały jej
złudzenia, że może jeszcze wszystko wróci na swój prawidłowy tor.
Wpatrywała
się w niego wyczekująco, zastanawiając się nad kolejnym znaczeniem tych samych
słów. Czemu się tak nagle odezwał? Mógł milczeć i pozwolić jej odejść, by
zaczęła poddawać się słodkiemu procesowi zapominania i składania swojego serca,
tym razem bez pomocy innego mężczyzny.
Ponownie stanął
zaledwie krok od niej, spoglądając na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego
dłoń uniosła się i po krótkiej chwili dwoma palcami stuknął ją w czoło.
— Czekaj.
Źrenice
Sakury zadrżały, lecz nie zdążyła nic odpowiedzieć. Nie zdążyła zareagować. Jej
klon zaczął znikać, nim jednak całkowicie zniknęła, w kłębie szarego dymu
dostrzegła zamglonym wzrokiem, jak z lewego oka Sasuke wypływa gęsta strużka
czerwonej krwi.
Amaterasu.
~***~
Kiedy tylko wspomnienia klona dotarły do Sakury, jej noga ześlizgnęła się z grubej gałęzi.
Czuła, jak traci stabilny grunt pod nogami. Przeklęła pod nosem swoją nieuwagę
i pośpiesznie skoncentrowała chakrę w dłoniach i stopach. Jej spadające ciało
uderzyło z impetem o jeden z wystających konarów. Nie tracąc więcej z jakże
cennego czasu, chwyciła się za kolejną gałąź.
— Sakura! — Usłyszała krzyk Kiry.
Zwisając z
gałęzi, spojrzała w górę, dostrzegając, jak Kira wraz z resztą drużyny zbiegają
ku niej.
— Jestem cała —
westchnęła ciężko, podciągając się na wystającym pędzie.
Dłoń
Kiry opłotła się na jej ramieniu, pomagając stanąć na równe nogi. Czuła na
sobie jego pytający a zarazem badawczy i przeszywający wzrok. Sakura wiedziała,
że popełniła właśnie błąd nowicjusza. Straciła koncentrację podczas misji. Gdyby
zamiast podróży byli w walce, mogłaby taki błąd przypłacić życiem. Śmiertelny,
nieodwracalny błąd.
Ignorując
dociekliwe spojrzenia trójki shinobi, zerknęła przez ramię na
rozprzestrzeniający się przed nią las. Gdzieś w oddali, za rozkwitłymi koronami
drzew znajdowała się Konoha, a w jej podziemiach archiwum, w którym właśnie
zostawiła Sasuke samego, po tym jak jej klon rozpłynął się przed nim w
powietrzu. Nie było dane jej dostrzec jego zdziwienia.
— Godzinna przerwa. Musimy nadrobić sen. Pokonaliśmy wystarczający dystans.
Sakura odwróciła
się gwałtownie w stronę Kiry chcąc zaprotestować. Nie potrzebowała żadnego snu,
była wystarczająco wyspana. W tej chwili powinna liczyć się tylko i wyłącznie
ich misja. Naruto na nich liczył.
— To rozkaz — zakomunikował, puszczając jej ramię. Wiedział, że Sakura będzie
próbować kwestionować jego decyzję, ale nie zamierzał cofać wypowiedzianego
słowa. To było jego ostateczne zdanie w tej kwestii.
Arata wraz z Buntą przytaknęli na rozkaz swojego dowódzcy i zeskoczyli na
stabilny grunt.
— Stanę na
czatach, wy odpocznijcie — powiedziała spokojnie, ściągając z ramion ciężki
plecak. Przesadziła nieco z książkami wziętymi z archiwum, ale nie zamierzała
żałować swojej decyzji. Pomoże Kankuro w rozwikłaniu zagadki shinobi z Wioski
Piasku.
Nim Sakura zdążyła
podążyć śladem ich pobratymców, Kira ponownie chwycił ją mocno za ramię.
— To ty masz odpocząć Sakura, nie my. Na czatach stanę ja. — Kira rzadko
mówił do niej ostrym tonem. Zazwyczaj nie było takiej potrzeby, wystarczył jego
uśmiech, jego czuła słowa a ulegała jego słowom. Na misjach natomiast nie była
z nim często. Sakura ostatnimi laty bardziej skupiła się na pomocy medycznej
wewnątrz wioski, udzielając się również w specjalnych projektach Hokage, które
wraz z Naruto zapoczątkowała. Dotychczas opuszczała Konohę może z dwa razy,
udając się z Kirą na oficjalną misję.
— Nie potrzebuję snu — zaargumentowała. Mimo zaledwie kilku godzin
spania nie czuła żadnego zmęczenia. Bez problemu mogłaby przebiec jeszcze kilka
kilometrów bez żadnego postoju.
— Straciłaś
koncentrację, Sakura. Ty. Osoba, która jest uważana przez wszystkich za
eksperta w utrzymywaniu i manipulowaniu chakry. Gdybym cię nie znał, uznałbym,
że te wszystkie plotki to żart. — Nie był wściekły. Nie mówił tego z jadem.
Kira był zaniepokojony tym, czego właśnie był świadkiem.
Sakura przymknęła na chwilę powieki, wzdychając przy tym ciężko.
— Nie jestem śpiąca.
Uwierz mi.
— A więc
co to miało być? — spytał, a Sakura miała wrażenie, jakby właśnie pomału tracił
do niej cierpliwość. I wcale mu się nie dziwiła. Dopiero co przed kilkoma
godzinami zerwała z nim na dobre, a teraz jest zmuszony spędzić kilka
następnych dni w jej towarzystwie. To jak konsekwentne rozdrapywanie
ropiejących ran. Przeklinała w myślach osoby, które stoją za całym zamieszaniem
w Pięciu Wielkich Wioskach. Gdyby nie oni, nie byłoby tej misji. Nie musiałaby
martwić się o już wystarczająco złamane serce Kiry. Pod żadnym pozorem nie
chciała dla niego źle. To po prostu tak wyszło, tłumaczyła sobie. Nie byli
sobie pisani.
— Nie wiem — odparła szczerze. Nie wiedziała, czego świadkiem miała być w
archiwum. Sasuke naprawdę kazał jej czekać? Czy może było to kolejne jego
genjutsu? I co z nagłym aktywowaniem Amaterasu, na które Sasuke nawet się nie
skrzywił? Kiedyś powiedział jej, że nie ma nic gorszego niż Amaterasu, którego
czarne płomienie w drobnym stopniu odczuwa nawet on. — Tak jak powiedziałeś,
straciłam koncentrację. Nie wiem czemu. Jest strasznie ciemno i nawet
najlepszym się zdarza — wzruszyła ramionami. Nie chciała mu mówić o Sasuke. Nie
chciała, by bardziej przez nią cierpiał. Wystarczy tych krzywd, które
wyrządzała mu ostatnio.
— To do ciebie zupełnie nie podobne — skwitował, puszczając ją.
Sakura ściągnęła
z twarzy maskę ANBU z malunkiem ślimaka.
— Wybacz — powiedziała, uśmiechając się do niego blado. Nie chciała go
martwić. — Prześpię się chwile — dodała, przeczuwając, że Kira nie odpuści jej
tego chwilowego snu. — Zbudź mnie, kiedy będziemy wznawiać podróż.
Kira skinął
głową, po czym roztwartą dłonią wskazał jej znajdującą się dwa metry pod nimi
ziemię. Bunta wraz z Aratą mimo iż nie zamierzali oddawać się w ramiona
Morfeusza, nadal korzystali z rozkazu Kiry i odpoczywali przed dalszą częścią
misji.
Sakura w mgnieniu oka znalazła się na leśnej ściółce. Usiadła pod rosłym dąbem,
układając plecak i maskę ANBU tuż obok siebie. Przymknęła powieki, próbując
chociaż chwilę oddać się snu, ale ta zwykła czynność okazała się bardziej
awykonalna niż z początku przypuszczała. Przed oczami cały czas widziała Sasuke
i jego niespokojony wyraz twarzy, gdy powiedział to jedno znaczące słowo.
Czekaj. Brzmiało niczym prośba; błaganie. Kare tęczówki, które znane były ze
swojej zimności, wydawały się złagodnieć na ułamek sekundy. Lecz tym, co nie
pozwolało jej zmrużyć oka, było Amaterasu. Nie miała żadnych wątpliwości, że to
właśnie tę technikę uwolnił Sasuke. Pytania nasuwały się same: po co i
dlaczego.
Nie potrafiła
dojść do sedna tej zagadki - żadne racjonalne wyjaśnienie nie przychodziło jej
do myśli. Przecież Sasuke nie mógł…
Pokręciła
głową w dezaprobacie, jak najszybciej chcąc odrzucić wręcz głupią teorię, która
jej właśnie się nasunęła. W akcie frustracji przejechała dłonią przez gęste,
różowe włosy. Przypominając sobie o tajemniczym guzie na potylicy, dotknęła
delikatnie owego miejsca. Siniak wcale jej się nie przyśnił, nadal znajdował
się tam, gdzie odkryła go przed kilkoma godzinami. Do tej pory nie potrafiła
powrócić pamięcią do momentu, w którym go sobie nabiła. Z racji jego położenia,
jedynym wyjaśnieniem było grzmotnięcie tyłem głowy o coś mocnego albo solidny
upadek na plecy. Z tym, że nic innego jej nie boli. Ramiona, plecy a nawet
tyłek są pozbawione jakichkolwiek oznak takiego właśnie upadku.
— Miałaś
spać — usłyszała nagle fuknięcie Kiry.
Leniwie uchyliła jedną powiekę, spoglądając na niego z dołu. Kira
pozbył się tymczasowo swojej maski świadczącej o przynależności do ANBU.
— Próbuje
— mruknęła szczerze.
Bo próbowała,
jednak nie potrafiła zasnąć, nawet gdyby tego bardzo chciała.
— Powiedz co się stało z tamtą drużyną z Suny — powiedział, siadając tuż
obok niej.
Sakura nie potrafiła się powstrzymać przed krótkim śmechem. Jej oczy
rozszerzyły się szeroko.
— Już
nie będziesz kazał mi spać?
— I tak tego nie zrobisz, więc korzystając z przerwy w misji możesz mi wyjaśnić, co
się stało. Co takiego im się przytrafiło, co może mieć wspólnego z naszymi
shinobi?
Nie dziwiła
ją w żadnym stopniu dociekliwość Kiry. Był kapitem tej drużyny, a mimo wszystko
nie wiedział najważniejszych reczy, przez rozkaz rychłego opuszczenia wioski.
Miała go wtajemniczyć w wiadomość od Kankuro po drodze, kiedy tylko nastanie
taka sposobność.
Sakura wzięła
głęboki wdech.
— Nie wiem, co się z nimi stało, oprócz faktów przekazanych przez Kankuro
— odpowiedziała wpatrując się w las przed siebie. Wczesnoporanne promienie
słoneczne przedzierały się przez nie tak gęste konary. Nastawał ranek. — Kiedy
czteroosobowa drużyna wróciła z misji humanitarnej w Kraju Rzeki, zmienili się.
Zmieniły się ich zachowania. Siedem dni później wszyscy trafili do szpitala ze
zwykłymi objawami zatrucia pokarmowego. Ich stan pogarszał się z dnia na dzień,
a po pięciu dniach od przyjęcia ich do szpitala, zmarli w odstępie
kilkugodzinnym. W ich organiźmie nie wykryto żadnej trucizny. — Bez
najmniejszych emocji streściła list, jaki dostała od Kankuro. Nie wiedziała, co
mogła jeszcze dodać. Cały wczorajszy dzień poświęciła badaniu próbek krwi
przekazanych przez Sunę, a i tak nic nie znalazła. Zero jakiegokolwiek tropu.
Denerwowała ją taka bezsilność. Najchętniej powróciłaby teraz do swojego biura
i ponownie zaczęła analizować krew zmarłych shinobich. Nie zrobiła tego jeszcze
tylko i wyłącznie dlatego, że dzięki ich misji mogli w jakiś sposób dojść do
tego, co tak naprawdę przydarzyło się shinobi z Suny.
— Nic wczoraj nie znalazłaś? — zapytał ze zdumieniem.
W odpowiedzi Sakura pokręciła w zaprzeczeniu głową.
Kira zamilkł na
dłuższą chwilę, wyraźnie pogrążając się w zamyśleniu. Sakurze nie przeszkadzała
ta nagła, dłużąca się cisza.
— Cokolwiek się stało, dojdziemy do sedna sprawy i rozwiążemy tę
zagadkę. Ale najpierw musimy odszukać naszą drużynę. — Zapewnił ją stanowczym
tonem i wstał z ziemi, otrzepując spodnie z suchych liści, jakie przyległy do
jego odzienia. — Za pół godziny wyruszamy — rzucił przez ramię i odszedł w
stronę swoich dwóch towarzyszy.
Kącik
ust Sakury uniósł się mimowolnie, ukazując skąpy, blady uśmiech. Mimo wszystko
była mu wdzięczna za tę krótką rozmowę o ich obowiązkach. Jeszcze wczoraj bała
się, że przy ich następnej rozmowie nadal zostaną poruszone aspekty ich
relacji. Nie mogła nazwać tego związkiem, gdyż do tego było im daleko. Za
daleko.
Chcąc
zając czymś myśli przez kolejne trzydzieści minut, wyciągnęła jedną z zabranych
teczek o stanie zdrowia zmarłych shinobi i zaczęła w świetle latarki przeglądać
skrupulatnie jej treść.
~***~
Lipcowe słońce
aż parzyło jasną skórę Ino, przechadzającej się uliczkami rodzinnej wioski.
Południowe promienie jak ogniste płomienie smagały jej gołą skórę. Ino dawno
już nie pamiętała, kiedy ostatnio Konohę naszły aż takie fale gorąca.
Najchętniej wróciłaby teraz do domu i wzięła długą, zimną, relaksującą kąpiel.
I pewnie tak też by zrobiła, gdyby nie dyżur na oddziale psychologii
dziecięcej, jaki tuż po wojnie otworzyła wraz z Sakurą.
Na samą
myśl o spotkaniu z przyjaciółką westchnęła ciężko. Miała ochotę wykrzyczeć jej
całą prawdę o jej relacjach z Sasuke prosto w twarz. Bez zawahania. Ale nie
mogła. Sasuke miał rację, prawda w tej chwili mogłaby przynieść niespodziewane
skutki. Ostatnie czego chciała, to by Sakurze przytrafiła się krzywda. Nie
miała innego wyjścia; musiała podtrzymywać farsę, jaką stworzyła wraz z Sasuke,
do której przypadkowo dołączył się Shikamaru. Chociaż miała nadzieję, że nie
potrwa ona długo. Mimo minionych dwóch lat, które były tylko stratą czasu,
nadal wierzyła, że Sasuke brakowało zaledwie łutu szczęścia, by wszystko
ukierunkować na odpowiedni życiowy tor.
Sakura musiała
jeszcze trochę wytrzymać.
— Ino!
Yamanaka przystanęła w miejscu i odwróciła się za siebie, usłyszawszy
nawoływanie matki Sakury.
— Idziesz do szpitala? — spytała Mebuki, obdarzając blondynkę przyjaznym uśmiechem.
Ino skinęła
głową.
— Za chwilę
zaczynam długi dyżur, koniec kilkudniowego urlopu — zaśmiała się perliście.
— Chciałabym
ci podziękować Ino, za to, co ostatnio zrobiłaś — oznajmiła kobieta, w podzięce
dotykając ramienia blondynki.
Ino zmarszczyła
brwi w zdziwieniu. Jeśli Sakura podzieliła się z matką swoimi chorymi
przypuszczeniami, Mebuki powinna ją właśnie skarcać a nie dziękować.
— Za to, że
zajęłaś się Sakurą po jej wczorajszej alkoholowej przygodzie. Powiedziała, że
spędziła u ciebie noc. Mam nadzieję, że nie narobiła ci zbytniego problemu. Nie
wiem, co się ostatnio z nią dzieje. Zachowuje się dziwnie, jak nie Sakura,
którą znam.
Ino spoglądała
z trwogą na Mebuki, analizując dokładnie wypowiedziane przez nią słowa.
— Ona…
ona tak powiedziała? — spytała z konsternacją.
— Yhy. Więc
raz jeszcze dziękuje, nie wiem, co ona by bez ciebie zrobiła. Może ty będziesz
w stanie jakoś do niej dotrzeć, co Ino?
— Tak, oczywiście.
Spróbuję — powiedziała pośpiesznie, plączącym się językiem. — Przepraszam,
muszę już iść. Za pięć minut zaczynam dyżur.
Kłamstwo
nigdy nie było jej mocną stroną, tak samo jak i Sakury. Więc jeśli tak też
powiedziała matce, która bez kwestionowania uwierzyła córce, były zaledwie dwie
możliwe opcje, jakie wytłumaczyłyby tę sytuację. Pierwsza, Sakura nagle
wyszkoliła się w sztuce aktorskiej, w co szczerze wątpiła. Prędzej kaktus
wyrósłby na jej ręce niż Sakurze dało się ujść z kłamstewkiem. Druga możliwość,
mniej prawdopodobna, a raczej praktycznie nie wchodząca w rachubę, było to, że
jakimś cudem Sakura pamiętała. Do tego nie mogło dojść.
Ino przyspieszyła swój chód, chcąc czym prędzej znaleźć się w szpitalu.
Sakura bez wątpienia powinna już być w połowie swojego dyżuru. Musiała z nią
porozmawiać, przepytać, wybadać teren. Przeklinała w myślach głośnie i
siarczyście upartego Sasuke. Jego postawa w ignorowaniu przypuszczeń Sakury nie
polepszała jej obecnego zadania. Nie wiedziała, jak miała z nią teraz
rozmawiać. Przeprosić? Bała się, że po powiedzeniu choć słowa, potknie się i
powie o kilka rzeczy za dużo. Będzie musiała
improwizować, a tego w tej chwili nie chciała zbytnio robić. Lecz nic
innego nie przychodziło jej do głowy. Dlaczego ‘przypadkowo’ nie mogła wpaść na
Shikamaru? To on tutaj miał mózg. To on pilnował, by intryga, w jaką go
wciągnęła, nie ujrzała światła dziennego aż do odpowiedniego momentu. Ino
zastanawiała się, co Shikamaru doradziłby jej w obecnej sytuacji, ale odpowiedź
wcale jej nie satysfakcjonowała.
Od jakiegoś
czasu za każdym razem, gdy poruszała
przy nim ten temat, mówił jedno i to samo: “Nie sądzisz, że najwyższa pora, by
to zakończyć?”. Ino miała już problemy z wymyśleniem odpowiednich argumentów,
by Shikamaru nadal milczał. Sasuke również nie był kooperatywny, jeśli chodziło
o jakąkolwiek konwersację z nim. Miała najszczerszą ochotę krzyknąć z
frustracji.
Faceci!
Niczym huragan wtargnęła do szpitala i od razu rzuciła się w kierunku
recepcji.
— W której
sali jest doktor Haruno? U siebie? — zapytała szybko.
Pielęgniarka
siedząca po drugiej stronie recepcji, spojrzała na nią zza dużych okrągłych
okularów.
— Doktor Haruno nie będzie przez jakiś czas. Z samego rana dostaliśmy
informacje od Hokage o jej nieobecności. Nie wiadomo, kiedy powróci do swoich
obowiązków.
Ino uderzyła z
impetem dłońmi o ciągnący się w boki blat.
— Co? — powiedziała półkrzykiem.
To był
najgorszy z możliwych momentów na nieobecność Sakury. A jeśli sam Hokage wysłał
zawiadomienie do szpitala, mogło chodzić tylko i wyłącznie o wysłanie Sakury na
misję.
— Kurwa! — Złapała
się od razu za usta, z szeroko otworzonymi oczami spoglądając na zszokowaną
pielęgniarkę. Kątem oka dostrzegła, jak pacjenci wraz z personelem szpitala
rzucają w jej kierunku złowrogie spojrzenia, a rodzice zakrywają dzieciom uszy.
— Przepraszam — mruknęła w stronę recepcjonistki, po czym w mgnieniu oka
nachyliła się przez blat i chwyciła za słuchawkę telefoniczną. Nie chcąc, by
pielęgniarka wyrwała jej ją, złapała za aparat i odsunęła się zdala od niej.
Ino dziękowała w duchu za osobę stojącą tuż za nią, która podeszła właśnie do
stojącej na recepcji kobiety.
— Yuriko! Potrzebuję przysługi, zamień się dzisiaj ze mną na dyżur. Teraz! —
Błagała przez telefon znajomą z pracy.
Przekonanie Yuriko, żeby zjawiła się w pracy w trybie natychmiastowym,
ponieważ ona sama się strasznie źle czuję, nie było wcale takim prostym
zadaniem, jakim by się wydawało. Znajoma lekarka nie pałała zbytnio chęcią do
robienia kolejnych nadprogramowych nadgodzin w swoim harmonogramie. Ale Ino wiedziała,
że po dłuższych prośbach i obietnicach darmowych cotygodniowych kwiatów na dwa
najbliższe miesiące, wreszcie ulegnie, a ona z wdzięczności codziennie będzie
jeszcze wręczać jej kubek kawy.
Nie do końca
rozumiała powodów, dlaczego tak bardzo panikowała po krótkiej rozmowie z
Mebuki. Złe przeczucie nie powinno być powodem do bezpodstawnej histerii, a
jednak w tym przypadku tak też było. Kiedy tylko Yuriko niemrawym głosem
zgodziła się na zamianę dyżurów Ino pośpiesznie odłożyła słuchawkę i krzycząc głośne
“nie było mnie tu” do recepcjonistki, wybiegła ze szpitala.
Musiała
jak najszybciej odnaleźć Sasuke i Shikamaru.
~***~
Od momentu przekroczenia Konohańskiej bramy podróżowali w ustalonym przez Kirę szyku.
Bunta znajdował się na przedzie, prowadząc czteroosobową drużynę do Kraju
Rzeki. Tuż za nim znajdował się dowódzca, a jego śladem biegła Sakura.
Natomiast Arata obstawiał tyły na wypadek nieproszonego gościa.
Las, przez który
podróżowali, zagęścił się parę kilkometrów wcześniej. Światło słoneczne ledwo
co przedzierało się przez gęste konary i korony drzew. Każdy kamień, każdy
wystający korzeń był pokryty grubym mchem. Powietrze było ciężkie, a wilgotność
wysoka.
Sakura nie poznawała tej części lasu. Nigdy jeszcze nie podróżowała tą
drogą, mimo iż w Kraju Rzeki była niejednokrotnie. Jeśli pamięć jej nie myliła,
to niedługo powinni dobiec do rzeki granicznej pomiędzy Krajem Ognia a Rzeki.
To właśnie tu stoczyła swoją walkę z Sasorim
i to właśnie tu przed laty Shukaku został wyssany z ciała Gaary. Blady
uśmiech zawitał pod porcelanową maską; cieszyła się, że tamte czasy już minęły.
Nagle Bunta zatrzymał się gwałtownie.
— Co się
dzieje? — spytał szeptem Kira, rozglądając się po bokach.
Sakura dostrzegła jak tropiciel zaciska dłoń w solidną pięść. Coś się
stało, pomyślała.
— Ta część
lasu śmierdzi śmiercią — oznajmił złowrogo Bunta. — Moje robaki twierdzą, że to
jest zła droga, złe miejsce. Nie powinno nas tu być — dodał, zerkając na
pobratymców przez ramię.
— Jesteśmy
zaledwie kilka metrów od głównej drogi, to…
Kira urwał
widząc jak mężczyzna tuż przed nim kręci w zaprzeczeniu głową.
— Coś,
ktoś zmylił moje robaki. Nie wiem, gdzie jesteśmy. Nie wiem, w którym kierunku
iść. Robaczki szaleją w poszukiwaniu wyjścia, ale jeśli coś sprawiło, że raz
zmieniliśmy drogę, nie wiem, czy możemy obecnie na nich polegać w stu
procentach — powiedział w wyraźnej złości. Sakura w żaden sposób mu się nie
dziwiła. Znała jego kuzyna - Shino; wiedziała, że klan Aburame był bardzo dumny
ze swojej wyjątkowej, choć odrażającej zdolności. Teraz jego robaki stały się
bezużyteczne.
— Las samobójców
— odezwał się nagle Arata zza pleców Sakury, a ona sama niespodziewanie poczuła
jak zimne dreszcze przechodzą po jej ciele.
— To tylko stara, zapomniana przez większość legenda — wtrąciła z fatygą kunoichi.
— W każdej
legendzie jest ziarenko prawdy, Sakura — upomniał ją Kira, odwracając się w ich
stronę. — Co to za legenda? — spytał Araty.
Shinobi przełknął
głośno ślinę, a jego oczy zapłonęły dziwnym blaskiem.
— Kilkadziesiąt
lat temu, w pewnej części lasu, znajdowała się mała osada. Pewnie dnia
wszystkich znaleziono martwych. Jednak nie była to śmierć spowodowana przez
sąsiadująca osadę. Wszystkich znaleziono powieszonych na grubych linach na
drzewach w obrębie osady. Nikt nie wiedział, co się stało i dlaczego cała
wioska postanowiła popełnić zbiorowe samobójstwo. Na przestrzeni lat różni
shinobi starali się rozwikłać tę zagadkę, ale zawsze kończyło się na tej samej
teorii - samobójstwo. Co dziwne nie wszyscy, którzy szukali tej opustoszałej
osady, potrafili ją znaleźć. Chodziły słuchy, że osada jest dostępna tylko dla
wybranych by i ich pozbawić życia. Raz na jakiś czas większa grupa shinobi
znikała w tych lasach bez słowa, a kostucha zbierała swoje żniwo.
Zapadła
niezręczna cisza. Sakura mimo żekiedyś słyszała tę legendę, nadal nie potrafiła
odrzucić targającego nią strachu. Skonfundowanym wzrokiem skakała pomiędzy
trójką mężczyzn, czekając cierpliwie, aż któryś z nich się odezwie. Lecz nikt
nie otworzył swych ust od kilku długich minut, pozwalając słowom Araty
wybrzmieć i wsiąknąć w świadomość.
— Ściemnia
się. Rozbijemy obóz, a rano pomyślimy, jak się stąd wydostać. Niech twoje
robaki, Bunta, cały czas będą czujne. Lepszy jest mały trop niż nic.
Ciche westchnięcie wydobyło się z krtani Sakury na tę komende. Nie
chciała się kłócić, jednak jej zdaniem najlepiej byłoby, gdyby zawrócili. To
miejsce przyprawiało ją o gęsią skórkę, zwłaszcza kiedy przyszło jej usiąść na
zimnej ziemi koło swoich towarzyszy, słysząc jedynie zaklęty w ciszy las.
“Być obojętnym. Bez duszy i serca. Obojętnie się budzić i
z taką samą wyuzdaną zasypiać. Nosić ją w sercu, jednocześnie serca nie
posiadając. Taka abstrakcja. Nikogo nie całować. Nikomu nie pozwalać się
kochać. Tylko oddychać i trwać. Już
nie szokować.”
~ S. Łuczak
Od Miku:
Rozdział jest o wiele krótszy niż na samym początku planowałam, można nawet
powiedzieć, że uciełam go ⅓ a nawet w połowie. Z początku rozdział Las
Samobójców miał opisywać wszystko, co się wydarzy w tym właśnie lesie, ale z
powodów, jakie już wytłumaczyłam na fan page’u postanowiłam ukrócić ten
rozdział. Nie wydaje mi się, by pisanie na Norowa Reta rozdziałów gigantów jak
to jest na Shannaro w jakiś sposób pomogło temu blogowi. Wręcz przeciwnie,
czuję, że to by popsuło fabułe. Plus nie chcę się zmuszać do pisania rozdziałów
po 25+ stron. Rozdziały będą długościowo takie, na jakie fabuła pozwoli :)
Dodam jeszcze jako ciekawostkę, że w Japonii Las Samobójców rzeczywiście
istnieje, na co natknęłam się podczas pisania licencjatu i postanowiłam to
ładnie wykorzystać :]
A komu się jeszcze nie chwaliłam, to licencjat i studia zdałam na
szósteczkę <3
Pytanie do was moje ludki, chcecie bym teraz, kiedy uporałam się ze
studiam, pisała na zmianę Shannaro z Norowa Reta, czy wolicie bym skończyła
najpierw Shannaro, któremu dużo już nie zostało i powróciłam do NR pełną parą?
Pytam tutaj a nie na Shannaro, z wiadomych powodów :) Z tym to raczej dostosuję
się do was :)
Pozdrawiam gorąco i obiecuję, że w następnym rozdziale akcja już
bardziej się rozkręci :)
Co do komentarza pod spodem-myślę,że najlepiej skończyć Shannaro i później zabrać się za NR.A rozdział jak zwykle świetny i jest jak ta przysłowiowa "cisza przed burzą" ^^.Biedny Sasek :(
ReplyDeleteZ ciszą przed burzą, to trafiłaś w samo sedno :) Mi tylko będzie trzeba zmierzyć się z opisaniem tej przysłowiowej burzy :)
DeleteOoo Sasek biedny? Powód? :>
Wyrżnęli mu rodzine, to mało? XD
DeleteBC-R.
Chociaż dusza i serce mówią mi o nienasyceniu i łaknienia więcej NR to rozsądek mówi, by lepiej dokończyć Shannaro i lepiej móc się skupić na NR. To co zrobisz to twoja decyzja, nad weną zapanować się w pełni nie da :D
ReplyDeleteskończ Shannaro :)
ReplyDeleteNormalnie byłabym za tym, aby pisać i to, i to jednocześnie. Nawet lepiej by to wpłynęło na NR, bo w innym wypadku - gdybyś powróciła do tego za kilka miesięcy, gdy skończysz Shannaro - wiele osób może zapomnieć, co działo się wcześniej. Jednak tutaj muszę zgodzić się z innymi osobami - lepiej skupić się teraz na Shannaro, które niebawem ma się i tak zakończyć, a potem lecieć na Norowa Reta.
ReplyDeleteCzuję się jakoś nienasycona po tym rozdziale, ale powiem ci, że wdrożenie w opowiadanie Las Samobójców było genialnym pomysłem. Podczas opowieści Araty zmroziło mnie. Poczułam się przez chwilę, jakby stała przed tym lasem i pragnęła stamtąd uciec jak najszybciej.
To spotkanie Sasuke i Sakury - chciałabym zobaczyć minę Uchihy, ale - niestety - nie ma takiej możliwości.
Mój stan? "W oczekiwaniu na 4 rozdział na NR!" ;)
Chyba rzeczywiście lepiej skup się na razie na Shannaro, a potem w spokoju wróć tutaj. To tak naprawdę twoja wolna wola - jak tobie będzie wygodniej.
Życzę weny, Mikuś!
Pozdrawiam. :3
Kurcze, tam malutko, za mało! :) Chcę więcej więcej więcej!
ReplyDeleteZ jednej strony fajnie by było, żebyś skupiła się najpierw na jednym, a potem na drugim, ale często jest tak, że nagle wpada jakiś niesamowity pomysł albo wena właśnie na to jedno konkretne opowiadanie - i jeśli najdzie Cię taka ochota, to kolejny rozdział NR przyjmę z wielkim apetytem głodomora ^^
Oczywiście przerwane w najlepszym momencie. Ten las serio istnieje? Ale tak serio, że ludzie się w nim powiesili czy tylko ma taką nazwę? Okropieństwo. W sumie bałabym się do niego wejść... I na pewno na miejscu Sakury bym zarządziła, że mają się cofnąć i przenocować gdzie indziej. W takim miejscu bym w życiu nie odpoczęła.
Ahh, ciekawe co ten Sasuke zobaczył, że zaraz Amaterasu? A może po prostu domyślił się, że to klon? Kurcze, kurcze, kurcze, nie mogłam się oderwać od tego rozdziału. I tak mi jakoś ciężko, że znowu będę musiała czekać tyle na kolejny :( Ahh, biedna ja!
Ale Ci powiem, że ostatnio dorwałam super mange, no ja nie mogę, jest ekstra. Nazywa się ORANGE, autorka Takano Ichigo. I też się długo czeka na rozdziały, niestety... Ah to jest w sumie okropne zacząć coś tak czytać i się wkręcić, bo potem się tylko ciągle myśli o tym, co wydarzy się dalej :D powoli mam już za dużo takich rzeczy i zaczynam prawie tylko o tym myśleć :D
A Naruto Gaiden się skończył. To było wiadome, że Sakura matką Sarady jest, chociaż ona jest na serio tak podobna do Karin... Mieszane uczucia mam, co do tego Gaidena. Liczyłam w końcu może na jakąś odrobinę czułości pomiędzy SxS a tutaj znowu biedna Sakura olana :D Ale córkę przytulił, przynajmniej nie jest bezduszniakiem ;p
Swoją drogą zastanawiam się, dlaczego oni mają tylko jedno dziecko. Przecież Sasuke chciał odbudować klan Uchiha, a z jednym dzieckiem to on odbuduje :D tym bardziej, że to dziewczynka. No mógłby się postarać chłopak ;p Chyba, że teraz wszystkie Shiny weźmie do adopcji :D Ale wgl to było głupie z nimi.... i co one będą teraz w domu dziecka? Bezsens jakiś ;p
Dobra, wylałam wszystkie swoje żale i radości, teraz mogę zmykać :D Wybacz, ale nie ma w zasadzie z kim o tym rozmawiać, u mnie nikt za Naruto nie przepada (mój też nie :( ale chociaż anime różne oglądać lubi ;p ale nie takie gdzie się biją ;p), więc jesteś moją powierniczka wszelakich Naruciastych rozterek :)
Mam nadzieję, że wyjazd się udał?
Buziaczki!
Pharoe :)
Ja wiem, ja wiem :) Dlatego to pytanie też zadałam tu, a nie na Shannaro, bo tam wiem od razu co ludzie powiedza :) Nie wydaje mi się, żeby trzeba było czekać aż tak długo na nowy rozdział tutaj jak ostatnio. Shannaro się już kończy - 27'my rozdział praktycznie jest skończony i od razu zabieram się za kolejny :) Także do końca sierpnia będę starać się dobić do tej 30'tki i zostanie tylko epilog, przed którym właśnie chciałam z pompą zacząć 4 rozdział tutaj :) I nie bój się, akurat kiedy wena mnie nachodzi na Norowa Reta czy też jednopartówkę, to piszę od razu, nie czekam nawet :)
DeleteTak ten las na prawdę istnieje w Japonii, z tym, że jego historia jest inna. W rzeczywistości ten lest jest osnuty historiami, że ludzie po prostu idą tam tylko i wyłącznie po to, by popełnić samobójstwo. Ja to trochę postanowiłam nagiąć w dużej mierze , ale tak, las istnieje :)
Co do Amateratsu to pudło :D Ale wyjaśni się w swoim czasie, zresztą jak wszystkie zawiłości :)
Ja nawet nie mam czasu na czytanie nowej mangi xDD Moje życie ostatnio cały czas toczy się w okół braku jakiegokolwiek wolnego czasu xD
Sarada nie jest podoba do Karin, tylko dlatego, że ma okulary i czarne włosy xDDD paczaj tutaj Pharoe: http://scontent-b.cdninstagram.com/hphotos-xfa1/t51.2885-15/10788005_298819776991075_594555729_a.jpg :) Co do tego, że Sarada jest jedynaczką to chodzą słuchy, że w filmie będą mieć syna o imieniu Sheizo, Shizo.. jakoś tak, nie pamiętam dokładniej :D W sumie, biorąc pod uwagę, że Sasuke spędził noc w Konoha to wszystko jest możliwe xD
Hahah mój za Naruto też nie przepada i ty masz ogólnie lepiej! Bo mój nawet ze mną nie oglądnie niczego z 'chińskich bajek' ._.
A co do wyjazdu to tak udał się :) Tylko miało cały czas padać, a okazało się, że słońce tak napierniczało, że skórka się nieco spiekła xD
Buziaki! :*
O mój Boże - po pierwsze w końcu przeczytałam ten zajebisty rozdział, którego nie mogłam skończyć bo wzięłam sobie za dużo na głowę. :D Po drugie - nie wiem czemu ale według mnie był to twój najlepszy rozdział, najlepiej napisany z wielką duszą, pełen emocji i niezwykle obrazowy. Miałam przed oczami wszystkie sceny, jakbym oglądała film :D
ReplyDeleteWiesz jaką ogromną fanką jestem SUGI ale coś tak czuje, że to opowiadanie zajmie równie wysokie miejsce w mojej liście najlepszych opowiadań. :)
Pokuszę się o stwierdzenie, że stajesz się żeńską wersją Kishimoto. :D :*
Sasuke mi się tutaj coraz bardziej podoba. Jest taki męski, taki twardziel jak Chris Pratt w Jurassic World. Nawet ostatnio mi się śnił jako jeźdźca Raptorów ale to tylko taka wzmianka nic nie wnosząca do mojego komentarza.
Ino, Sasuke i Shikamaru - co też oni kombinują, chciałabym wiedzieć. I czy Sakura zostanie może porwana? Będzie jej grozić niebezpieczeństwo? Liczę na to, że będą jakieś kłopoty, ryzyko, zagrożenie, śmierć w powietrzu czy coś w tym stylu. I chciałabym faceta dla Ino. :D Ale to norma. Zawsze mi się podobała, zawsze ją lubiłam i chcę dla niej szczęśliwego zakończenia. :)
No i obowiązkowo dla Sasusaku.
Ale coś mi się wydaję, że tutaj będzie trudno o Happy End. <3
Las Samobójców - mega! Kocham takie rzeczy. Przywodzą mi na myśl Tima Burtona. Mojego ukochanego Johnnego Deppa i Helene Bohnam Carte. :D Raz nawet miałam taki pokręcony sen, że Naruto był Johnnym, Sakura Heleną a Sasuke Timem :D <3 Co to był za sen - zajebisty :D
Gnijąca Panna Młoda, Batman, Mroczne Cienie i Edward Nożycoręki w jednym. <3
Jak zawsze piszesz tak zawile, że domysły o tym co się stanie w następnym rozdziale będą mnie prześladować przez cały miesiąc, codzienne, przez noc, w pracy, na rowerze, w trakcie jazd. <3
Liczę na to, że znajdą się tutaj też jakieś romantyczne uniesienia <3
Nie wiem co więcej napisać - chyba tylko tyle, ze nie mogę sie doczekac kolejnego rozdziału, znikam czytać Shannaro a potem sama coś popiszę <3
Gratulacje! Gratuluję wszystkiego co osiągnęłaś w tym ostatnim tygodniu a dużo tego było ;) Życzę weny i dużo czasu na pisanie. Pozdrowionka <3
Trzymasz mnie w napięciu i niepewności jak cholera xd Myślałam, że już się dowiem, co stanie się w tym lesie samobójców, a tu lipa... I trzeba czekać :( Aż mi ciarki przeszły po plecach i chyba przeczytam sobie też o tym japońskim lesie samobójców, coś mi się kiedyś obiło o uszy, ale już nie pamietam.
ReplyDeleteSzkoda mi Kiry, prawdopodobnie gdybym była na jego miejscu to wydrapałabym Sakurze oczy, więc gratulacje dla niego, że tak dobrze się trzyma i nie planował niczego złego wobec niej xDDDDDD
Amaterasu? :> Czemu, czemu, czemu?
Ciekawa jestem, o czym chciała powiedzieć Ino, co takiego rzeczywiście ukrywali. I czy to wpłynie na przebieg misji ;>
Straaaasznie szybko się czytało, nie mogę się doczekać, aż wreszcie się dowiem, co tam się wydarzy. Mam nadzieję, że nic złego... ;_:
Lecę na Shannaro :3
Miku jesteś genialna ! Według mnie powinnaś wydawać książki ._. Pisz jak najszybciej kolejne rozdziały na shannaro i tu, bo nie mam normalnie czego czytać :( jesteś świetna, weny, czasu i hałasu xD wgl mam głupie pytanie, powiadamiasz jakoś o nowych notkach? :)
ReplyDeleteLena
Hej :) Dzieki za mile slowa :) Co do powiadamianie, to jedyne co robie to daje znac za pomoca fan page'a na facebooku jak ida dane rozdzialy i kiedy sa opublikowane :) Zreszta jak wejdzisz o tu https://www.facebook.com/SasusakuByMikuChan to wszystko sama zobaczysz :)
DeleteMiku, powiem Ci, że wskakujesz na coraz wyższy poziom. Oczywiście Shannaro też ma bardzo wysoki poziom, ale patrząc na NR stwierdzam, że świetnie radzisz sobie w klimatach shinobi i oddajesz cały "urok" tego świata. Normalnie nic, tylko całować po rączkach za taki dar (i to, że się z nami nim dzielisz). :3
ReplyDeleteZacznę od muzyki na blogu, bo jest po prostu epicka! Ja nie wiem skąd ją wytrzasnęłaś, ale kurde... Niesamowita i tak idealnie mi pasowała do rozdziału. :D I przyznam, że aż dostałam weny na bloga. <3
Ogólnie to zdziwiłam się, jeśli chodzi o tę rozmowę z Sasuke w archiwum. Najbardziej zagadkowe jest chyba to użycie Amaterasu przez Sasuke. W końcu od tak by sobie go nie używał.
Szkoda mi Kiry, bo nawet go polubiłam, a Sakura złamała mu serduszko. Biedaczek. :< Ale mimo wszystko cieszę się, że normalnie ze sobą rozmawiają. :)
No i dochodzi Intrygantka Ino, nie wiem co ukrywa razem z Sasuke i Shikamaru, ale nie podoba mi się to. :< Pewnie myślą, że mogą tak przed czymś uchronić Sakurę, a pewnie i tak nie uchronią. No i wiemy w sumie, że kiedy Sakura się obudziła w domu Kiry i kiedy nabiła tego siniaka, to chyba była w domu Ino (patrząc na reakcję Yamanaki, po słowach matki Sakury)... trololo, nie podoba mi się to. :P
No i kwestia tego lasu samobójców, o którym wiem już w sumie dawno... Ale fajnie, że postanowiłaś wdrążyć to do swojej historii. Jestem tylko ciekawa co sie tam wydarzy, bo coś czuję, że zgotujesz nam niezłe wrażenia i dreszczyk emocji.
I kwestia tego, co się stało z tymi oddziałami, które nie powróciły. Myślę, że możliwe, że nie żyją, tak jak oddział z Suny. Albo oddział Sakury znajdzie ich w tym lesie martwych.
Miku, no weź, ta historia ma taki potencjał. PISZ szybciutko!
Aż nie mogę się doczekać. <333
Uwielbiam NR! I Shannaro! I w ogóle! Blagam kończ szybko Shannaro i wracaj tutaj :3
ReplyDeleteUwielbiam ciebie i twoje blogi , pisz szybciutko czekam .
ReplyDeleteOmnomnomnom.
ReplyDeleteJak dobrze, że Oki mi powiedziała "musisz przeczytać NR. Męczę Miku o czwarty rozdział, ale musisz przeczytać to, co już jest". No i miała rację XD Jejku, jak ja dawno nie obcowałam w klimatach shinobi i to tak dobrze napisanych. Jak mi dobrze XD
Nie wiem, co wymyśliłaś dla Sakury - co za egzorcyzmy odprawiają nad nią Sasuke, Ino i Shikamaru - i nie daje mi to spokoju. Niby Ino się trochę cyka tego, co może się stać, a z drugiej strony trwa to już dwa lata. Do tego Sasuke kategorycznie nie pozwala jej ujawnić prawdy. To trochę zastanawiające. I nie mów mi nawet, że on Sakurę specjalnie w tym barze upił, żeby potem nachlaną zaciągnąć ją do Ino xD
To co jeszcze mnie zastanawia, to fakt, że użyłaś Amaterasu. W końcu nic się nie zjarało. Chyba, że... to jakiś podstęp! I coś płonie gdzieindziej, albo dopiero spłonie. Kurcze, tyle niewiadomych XD
Kira wygląda na fajnego faceta i z jakiegoś powodu bardzo go polubiłam. Wydaje się taki, taki po prostu dobry. Na pewno wiesz o czym mówię.
Miałam czytać ten blog w pociągu, ale przeczytałam prolog i już teraz musiałam dokończyć XD Jestem naprawdę zachwycona. Dawno nie wciągnęłam się w coś tak bardzo.
Czekam na czwórkę!